czwartek, 22 listopada 2018

Od Oriona C.D Naomi


Kolejny dzień, kolejne trupy lądujące na mój stół operacyjny. Chol*ra jasna, jak długo jeszcze? Ofiar wojen ludzkich wciąż przebywa a mnie brakuje leków. Czy to wszystko musi być takie skomplikowane? Kazałem innym usunąć sztywne truchło ze stołu, zostawiając ohydną plamę krwi. Prychnąłem wściekły, łapą trąciłem akta zgonu, aby dać upust swojemu choremu gniewowi. Danelion przez hałas obudziła się ze swojej drzemki.
- Musisz się tak tłuc?- mruknęła Dandelion. Westchnąłem cicho, podszedłem do mojej sówki, która przyjaźnie dziobnęła mnie w nos.
- Przepraszam moja droga, już jestem spokojny- mruknąłem a moja towarzyszka czule musnęła mnie swoim dziobkiem. Nagle jeden z kotów wpadł do mojego lokum, rzekł że do stada dołączyła nowa osoba. Westchnąłem znowu, tylko tym razem z nerwów, powodowane nadszarpnięciem mojego spokoju.
- Już idę!
Dandelion rozpostarła swoje skrzydła i wylądowała na moim grzbiecie.
- No to chodźmy- mruknęła sówka. Niechętnie szedłem na zgromadzenie, ale cóż poradzić? Gdy dotarłem na miejsce, Alfa przedstawiała nową członkinię, która okazała się białą tygrysicą... Przyglądałem się temu przedstawieniu z obojętnym wyrazem.
- Jak myślisz? Kto to jest?- spytała Dandelion.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to... chodźmy musimy jeszcze uzupełnić pozostałe akta zgonów...
Odwracając się i gdy zmierzałem w stronę swej jaskini, nagle usłyszałem czyiś krzyk za mną. Czyżby ktoś umierał? Ah nie... to ta nowa pędziła w moją stronę.
- Hej- uśmiechnęła się uroczo. Jak ja dawno nie widziałem takiego uśmiechu.
- No cześć- odparłem od niechcenia.
- Jestem tu nowa i pomyślałam, że wstępując w wasze szeregi zapoznam się najpierw z tobą.
- Uroczo, Orion jestem, a to mój pupilek, Dundelion.
Sówka mrugnęła tylko serdecznie w stronę nowej członkini.
- A z kim mam przyjemność?- spytałem samicę.

Naomi ?

środa, 21 listopada 2018

Powitajmy Korianne

Imię: Korianna
Płeć: Samica
Wiek: 2,5 roku 
Rasa: Lew (lwica)
Stanowisko: Szpieg
Umiejętności: Pomimo, że Korianna pochodzi od zwykłej rodziny lwów, można u niej zauważyć zdolności do panowania nad wodą, oraz sztuczki magiczne związane z tym żywiołem. Prócz tego Korianna opanowała sztukę
czytania w myślach, dzięki temu jest w stanie przewidzieć każdy ruch przeciwnika. Pomimo tego, Korianna zdolna jest wytworzyć tarczę mentalną, która będzie ją chronić przed większością ataków przeciwnika.
Partner: Brak
Zakochana: Brak
Rodzina: Matka- Dalia. Ojciec- Hen
Charakter: Korianna wygląda na łagodną i bezmyślną lwicę, którą łatwo wykorzystać i omamić. Tylko mylne pozory, gdyż lwica posiada twardy umysł i trudno ją oszukać. Co więcej, Korianna jest sprytną i zaradną samicą, zmierzającą do celu nawet za cenę życia najbliższych. Co nie oznacza, że jest nadętą i zarozumiałą egoistką.. oh nie! Jest oczywiście uczynną i przyjacielską, a nawet oddaną. Co do samców, ma słabość do lwów grubo starszych od niej, ponieważ wierzy, że w towarzystwie takowego towarzysza, okaże się on dojrzałym i czułym. Przejdźmy teraz do wad samicy. Korianna pomimo ścisłego umysłu, zdarza jej się popełnić lekkomyślne błędy, które później długo żałuje, którym może ulżyć tylko poprzez płacz. Samica okazuje w ten sposób swój słaby charakter- lubi wypłakać się w czyiś ramionach.
Cechy Charakterystyczne: Brak
Historia: Korianna pewnego jesiennego poranka obudziła się w klatce służącej specjalnie do przetrzymywania lwów. Pamięta też wysoki, pozbawiony futra dwunożny brzydki potwór, który nakłuwał ją czymś ostrym. Nie spodobało jej się to, więc warknęła na niego. I pożałowała tego, bo dwunożny potwór owinął jej pysk mocnymi linami. I tak potem siedziała cicho, wraz z innymi dzikimi kotami... tam poznała jednego lwa- Zack. Dużo starszy od niej samiec z piękną czarną grzywą pocieszał ją w trudnych chwilach... obiecał jej nawet wspólny związek miłosny, który oczywiście nie doszedł do skutku, ponieważ Zacka wysłano na front i tam zginął. Załamana czekała na swoją kolei, aż ludzie wezmą ją na treningi. Ludzie zmuszali ją do noszenia ich na swoim grzbiecie, co czuła przez to wstyd i zażenowanie. Jednak szczęście uśmiechnęło się do niej, pozwolił na ucieczkę w stronę Stada Potępionych Dusz- gdyż tam znalazła miejsce dla siebie.
Właściciel: Prosi o dyskrecję 
Ciekawostki: -

Towarzysz Dandelion

Imię: Dandelion
Płeć: Samica
Wiek: 2 lat
Gatunek: Sowa Płomykówka
Umiejętności: Dandelion to z pozoru zwykła sowa, ale nic mylnego. Płomykówka ta zrodzona z iskry, połączonej z magmą włada nad zabójczym żywiołem jakim jest ogień.
Charakter: Dandelion to sowa typowo towarzyska, z chęcią bycia wszechobecną. Sowa z poczuciem humoru i chęcią do życia, a nieraz są chwile, które przyprawiają ją w zły nastrój, a wtedy potrafi pokazać szpony, potrafi zamknąć za wewnętrzną kurtyną swoje uczucia- czuje tylko jedno. Chęć pozostania w samotności. Nie lubi dzielić się swoimi problemami z innymi, ponieważ to ona sama musi się uporać z nimi.
Historia: Dandelion jak wspomniałem to jest magiczna sowa, zrodzona z iskry, która wpadła do magmy została znaleziona jako małe pisklę przez białego tygrysa- Oriona.
Opiekun: Orion

Od Avatari C.D Naomi

Cieszyłam, się że zostało stworzone takie miejsce jak to. Nie wiem co by było gdybym nie została odnaleziona przez Weed'a. To wszystko działo się tak szybko. Nie długo nacieszyłam się rodziną, która mnie odnalazła, mama zginęła ale przed śmiercią powierzyła mi opiekę nas stadem. Cały czas nie rozumiem dlaczego ja nie mój brat, przecież on jest we wszystkim o niebo lepszy ode mnie. Jednak uszanowałam decyzję i podjęłam się wyzwania. Przechadzałam się po dżungli gdy nagle spotkałam jedną z samic naszego stada. 
- Naomi ! 
Jednak ta się nie odezwała, przyłożyłam ucho do jej pyska, czułam oddech samicy na policzku i widziałam jak jej klatka piersiowa podnosi się i opada. Jedno było pewne ... żyła. Jej tyna łapa nie wyglądała najlepiej. Nie mogłam tracić czasu, zarzuciłam ją sobie na grzbiet i ruszyłam do medyka, najbliżej znajdowała się jaskinia Delgado. Weszłam do środka i zawołałam Lamparta ten powoli wyszedł z ciemności. Spojrzał na mnie i Tygrysicę bezwładnie leżącą na moim grzbiecie.
- Znalazłam ją, jest z naszego stada, ma ranną tylną nogę nie wygląda to dobrze.
- Połóż ją na ziemi już patrzę. 
Odłożyłam samicę delikatnie na ziemię a Medyk spojrzał na ranę. Przyniósł wodę i bandaże oraz jakiś dziwny proszek.
- Co to ?
- Antybiotyk.
Samiec dokładnie przemył ranę obsypał proszkiem zawinął bandażem i użył swojej mocy. Nie wiem jak długo ale około dziesięć minut niemal medytował nad nią. Gdy odwinął bandaż po zakażeniu ani kuli nie było śladu, jedyne co to zostało zszyć mu dziurę w łapie samicy i tak też zrobił. 
Po chwili podał jej jakiś wziewny środek i ta odzyskała przytomność.

Naomi ?

wtorek, 20 listopada 2018

Od Naomi Do. Avatari


Był ciepły słoneczny dzień wyruszyłam do dżungli. Kochałam wspinaczki umiałam się wspinać ale nie umiem tak zwinnie i szybko poruszać się po drzewach, jak Avatari. Skakałam po drzewach i kamieniach, nagle usłyszałam tak jakby wołał mnie głos Ojca.
- Naomi, Naomi?!
Pobiegłam w tamtą stronę poza tereny stada, dobiegłam i nic, nagle usłyszałam strzał, poczułam okropny ból w udzie. Straciłam przytomność. Gdy się obudziłam miałam ranną nogę i byłam w klatce.
- Znowu!-oni rozumieli to tylko jako ryk nie rozumieli mnie ale ja ich rozumiałam.
- Co z nią zrobimy Frank?
- Jak to co James?! Sprzedamy - zaśmiał się złowieszczo.
James posmutniał
- Ale Frank mamy dużo zwierząt i pieniędzy. Jednego nie rozumiem
- Czego?
- Dlaczego ją postrzeliłeś?
- Sam nie wiem...
Nadeszła noc usiłowałam się uwolnić, jednak  nie mogłam przegryźć klatki. Zobaczyłam małą sylwetkę człowieka który otworzył klatkę.
- Uciekaj!-szepnął-No!
Jak sądziłam nie wszyscy ludzie są w tej samej wodzie kąpani, ten człowiek był inny.
- Szybko!!!
Wyszłam z klatki ale od razu upadłam. Zapomniałam o nodze. Chłopak popatrzył i szybko przyniósł jakiś prosty patyk i przyczepił mi go do nogi.
Mogłam chodzić ale i tak istniało ryzyko wdania się zakażenia .Biegłam ile tylko mogła, nagle się zatrzymałam, zobaczyłam że zapala się światło w namiocie. Nagle ktoś wyszedł i zaczął krzyczeć na człowieka, wziął nóż i zaczął podchodzić do Franka. Zawróciłam natychmiast przewróciłam i rozszarpałam Jamesa przez co cały pysk miałam we krwi.  Rana na udzie się ani trochę nie zagoiła wręcz przeciwnie wdało się zakażenie. Rana była w piachu a krew leciała ciurkiem. Biegłam ile tylko mogłam do stada. Położyłam się szybko na kamieniu nieopodal jaskiń innych i zasnęła z bólem. Rano wstałam i chciałam biec znowu w podróż, tym razem na sawannę, jednak ból przypomniał o ranie. Spojrzałam na ranę i się przeraziłam, rana jakby się rozszerzyła postanowiłam iść z tym do medyka, przeszłam siedem kroków i zemdlałam.

Avatari?



Od Weed'a C.D Iseult

Byłem zaskoczony, jak człowiek może być przyjacielem. Odpłynąłem myślami bardzo daleko. Przed oczami miałem dziesiątki złych ludzi napotkanych na swojej drodze, jak i koty o psychice do cna zniszczonej. Westchnąłem ciężko, jednak nie przerywałem grobowej ciszy jaka zapanowała. Przez chwilę zastanawiałem się jaka będzie reakcja mojej siostry gdy dowie się, że znowu wymykam się tam gdzie nie powinienem, druga sprawa sprowadzam kotkę która uważa, człowieka za swojego przyjaciela. To wszystko wydawało mi się absurdalne.
- Mam nadzieję, że masz jeszcze w sobie trochę sił.
- Tak a czemu pytasz ?
- Nie śpieszy mi się z powrotem. 
Zaplanowałem sobie powrót nieco dłuższą drogą, ale przy okazji samica pozna nasze terytorium. Najpierw trzeba było przedostać się przez sawannę, potem kilka kilometrów wzdłuż wąwozu do tajnego przejścia a następnie do pokonania była dżungla i bagna. Następnie trafiliśmy na lwią dolinę a potem kierowaliśmy się w stronę wulkanu na pod skałę alfy.
- Jesteśmy na miejscu ... - oznajmiłem  

Iseult ??

Orion zmienia wygląd