sobota, 1 grudnia 2018

Towarzysz Kosmita

Imię: Kosmita 
Płeć: Chłopiec 
Wiek: 5 miesiący
Gatunek: Człowiek
Umiejętności: Brak 
Charakter: Kosmita jest zabawny, często robi dziwne miny ślini się lub zaczepia. Jest też obrzydliwy gdyż czasami wydobywa się z niego brzydki zapach robi do pieluchy. Potrafi pocieszać i lubi bliskość Weeda, często wyciąga swoje małe rączki i chce się przytulać.
Historia: Pewnego razu Weed dostał misję, która wymagała wyruszenia do wioski ludzi. Chłopczyk pochodzi prawdopodobnie od Plamienia Krwawego Wodospadu. Został znaleziony w doku na drzewie, wyglądało na to, że jego rodzice zostali zabici przez jaguara. początkowo Weed chciał oddać dziecko i tak uczynił, jednak nie wiedzieć czemu miało zostać ono zabite. Być, może było potokiem wyrzutków lub coś innego. Lew obronił małego przed śmiercią i sam został dźgnięty nożem. Zabrał go potajemnie do stada i usiłował ukryć przed wszystkimi. Kosmita nie został zaakceptowany przez stado jednak Weed dał mu szanse i postanowił go wychować.
Opiekun: Weed

Od Weed'a C.D Korianny

Przystałem na propozycję ślicznotki i zostałem u niej na noc, tym razem byliśmy grzeczni. Co mieliśmy narozrabiać zrobiliśmy wcześniej. Gdy zamknąłem oczy chwilę jeszcze myślałem o tym co miało miejsce w jaskini Delgado. Nie znałem siebie od takiej strony, nigdy tego nie robiłem a jednak obudziła się we mnie wtedy chęć pożądania jej całej. Nigdy nie byłem zakochany, nie zwracałem uwagi na samice a teraz myślałem o niej. Czy to dlatego, że się z nią przespałem ? Nagle po prostu zasnąłem.  Obudziłem się jak co dzień skoro świt i pocałowałem Koriannę
To był miły poranek, pierwszy raz nie był samotny, jednak nie mógł trwać wiecznie.
- To co teraz robimy?  Praca a później ?
- Ja muszę uciekać ... znajdę Cię jak ogarnę wszystko - dałem jej buziaka w policzek i wybiegłem. Nikt nie mógł się dowiedzieć o tym, że coś nas łączy. Dlaczego bo miłość jest siłą ale i słabością. Wpadłem do jaskini alfy.
- Weed, miło Cię widzieć jak zawsze na czas.
- Wiadomo ..
- Widzisz, do naszego stada przybyła Akira, jest ona ...
- Akira ... aaa już wiem jest jak nasz braciszek Kai - nie chciałem dołować siostry wymawiając jego imię.
- Oni mutują na coraz większą skale ... musisz znaleźć laboratorium i puścić je z dymem.
- Tak jest.
Wyruszyłem więc od razu, jednak najpierw zapolowałem na dzika i zjadłem syte śniadanie. Przez chwilę myślałem o Koriannie, ale postanowiłem po prostu wyruszyć bez słowa. Musiałem obejść pole bitwy i wtargnąć na tereny Plemienia Krwawego Wodospadu. Podróż była długa i męcząca, aż łapy bolały. Wspiąłem się na wysokie drzewo i z oddali obserwowałem ludzi. Musiałem chwilę odpocząć, i obmyślić jakiś plan. Słońce chyliło się ku zachodowi. 
"Przepraszam Kori, nie wiem kiedy się spotkamy " - pomyślałem. 
Nastała noc strażnicy wraz ze swoimi podopiecznymi patrolowali obóz. Nic nie przypominało mi budynku gdzie mogłyby się odbywać badania. Zszedłem drzewa i postanowiłem się rozejrzeć. Jednak coś mnie rozproszyło, jakby płacz ludzkiego dziecka. Ruszyłem w stronę innych drzew i tam ujrzałem domek wspiąłem się i wszedłem do środka. Wszędzie była krew a pod płachtą coś się ruszało więc zdjąłem ją gwałtowanie a tam kosmita ! Gapił się na mnie wielkimi niebieskimi oczami. 
Byłem tak zaskoczony, że nie wiedziałem co robić. Dom wyglądał jakby wpadł tu dziki kot zabił ludzi a pozostawił dzieciaka. Po zapachu czułem, że to sprawka Jaguara. Ciekawe czemu przeoczył kosmitę. Dobra moim zadaniem jest odnalezienie laboratorium a nie myślenie o kosmitach. Już miałem odejść gdy ten mały szkrab złapał mnie za nos a ja usiadłem. Złapałem materiał na którym leżał i postanowiłem oddać go ludziom. Jednak dwu nożni dostrzegli mnie gdy schodziłem z drzewa wraz z wyjącym kawałkiem materiału. 
- Odstawiam Cię kosmito i szukam laboratorium - wymruczałam sam do siebie. 
Położyłem wyjący materiał na ziemi i zacząłem uciekać w gąszcz, lekko wyjrzałem.  jednak tego się nie spodziewałem człowiek wyjął ostrze i wziął zamach. Wyskoczyłem jak poparzony złapałem kosmitę za materiał który miał na pupie, nóż wbił się w mój grzbiet i ruszyłem biegiem. Sam nie wiedziałem dokładnie dokąd, ale świst kul towarzyszył mi przez długi czas. 
Gdy wraz z kosmitą byliśmy bezpieczni poczułem, że jestem w czarnej dupie. Po co ja właziłem na to drzewo teraz mam to coś i brak mi serca aby go porzucić bo ryczał. Złapałem go za materiał na pupie i postanowiłem przemycić do stada. Był to najbardziej idiotyczny pomysł na jaki mogłem wpaść. O tyle dobrze,że znalazłem jakiś materiał i mogłem go schować. Specjalnie szedłem takimi drogami aby nie natknąć się na nikogo a gdy byłem w swojej jaskini odetchnąłem z ulgą.
Był środek nocy ale ten kosmita ryczał, śmierdział i się ślinił.
- Zamknij się ! co ty chcesz głodny jesteś, dawałem mięso nie jadłeś ! 
Nagle kto wszedł do mojej jaskini zakryłem kosmitę kocem i schowałem za skałę. 
- Weed .. hallo jesteś ! 
To była Korianna nie odzywałem się była cisza i nagle kosmita zaczął znowu ryczeć. Samica wpadła i ujrzała mnie udającego, że to ja. 
- Weed co ty wyrabiasz ? 
- Ja nic ... 
- Coś ukrywasz .. 
- Kori kochanie, nic .. jest środek nocy jestem zmęczony ...
- Nie było Cię dwa dni ... 
- Miałem misję, i coś mi przeszkodziło jutro ruszam ponownie.
- Masz nóż w grzbiecie .. dziwnie się zachowujesz i coś płacze w twojej jaskini.
- Zapewne szczury pełno ich Tu - mruknąłem.
- Coś śmierdzi !
- To pewnie ja  !! - uśmiechnąłem się 
Nagle Korianna jakimś cudem mnie ominęła i odkryła materiał po czym odskoczyła. 
- Co .. - nie dokończyła.
- Widzisz znalazłem kosmitę i go przyniosłem bo ludzie chcieli go zabić gdy im go pokazałem no to go zabrałem stąd ten nóż ... chciałem go zostawić ale on złapał mnie za nos a potem jak jest sam ryczy, strasznie cuchnie ten biały materiał i on się ślini i nie je mięsa i co ja mam zrobić ?
Miałem tyko odnaleźć laboratorium a mi to nie wyszło bo jest kosmita. Muszę go się pozbyć i dokończyć misję.

Korianna ?


 P.S To będzie towarzysz Weeda, Kosmita 

Iseult Odchodzi

Powodem odejścia jest decyzja właścicielki.

Żegnamy, może jeszcze kiedyś się spotkamy.

Shira zmienia wygląd


piątek, 30 listopada 2018

od Oriona C.D Naomi

 Gdzie ta samica się wybierała do jasnej cholery! Jej organizm jest wyczerpany a ona nie mogła nigdzie wychodzić.
- Gdzie ty idziesz?
- Poszukać jaskini- opowiedziała samica. Ledwo stała na nogach.
- Zostajesz tutaj, albo u mnie...
- Ale ja muszę znaleźć...
 Spojrzałem na nią gniewnie.
- Nie dyskutuj ze mną! Gdzieś mam to, że każą ci znaleźć jaskinię, potrzebujesz odpoczynku.
 Samica przekrzywiła lekko usta. Zawołałem Delgado i powiedziałem mu, że Naomi trafi do mojej jaskini, gdzie będzie pod pełną obserwacją. Gdy już dotarliśmy, kazałem Naomi aby ułożyła się w leżu dla pacjentów. Dandelion kazałem, aby podpięła ją do kroplówki. Dotarłem do nieprzytomnej samicy, która była uleczona przez Naomi... niestety musiałem ją kroić, bo oczywiście ona nie pomyślała, że zanim się weźmie za rany, trzeba zając się za pociski. Gdy ją kroiłem, kląłem obficie pod nosem. Gotowe... dwie pacjentki pod opieką... jedna nieprzytomna, druga ledwo żywa... KUR*A M*Ć- warknąłem w głowie. Poprosiłem, aby Dandelion przyniosła dla mnie leki na uspokojenie...
- Dziękuję

Naomi?

Od Oriona C.D Akiry

Praca, praca i jeszcze raz praca. Obowiązki medyka nie należały do najłatwiejszych, a co gorsza... wyczerpywała psychicznie. Poczułem się więc głodny. Moja towarzyszka- Dandelion drzemała na jednym ze swoich zerwanych gałęzi. Postanowiłem jej nie budzić, jedynie wyskoczyć coś upolować. Szczęście miałem, iż niedaleko mojego mieszkania znajdowała się mała grupka antylop. Przybrałem typową dla kotów pozycję łowcy. Trawa muskała mnie po brzuchu, kroki stawiałem delikatnie i bezszelestnie... wiatr wiał w przeciwną stronę, dzięki temu zwierzyna mnie nie wyczuje. Przeniknąłem przez cienką ścianę zarośli, wystawiłem lekko łeb aby ocenić sytuację. Cztery antylopy. Jeden samiec i trzy samice. Jedna z nich wyglądała na zestresowaną, więc była baczniejsza od innych.
- Cholera- syknąłem po cichu. Cofnąłem się i próbowałem jakoś ocenić ponownie sytuację i opracować plan działania. Poczekam, aż ta zestresowana samica oddali się od grupy... wtedy ona nie zdąży zaalarmować reszty, ale nie ona była moim celem. Dumny, postawny samiec. Gdy wszystko szło dobrze i po mojej myśli... ciężar ciała przeniosłem na tylne łapy i wyskoczyłem niczym rakieta z krzaków. Wylądowałem pięć kroków od samca i zanim nadrobiłem to biegnąc, moja ofiara zdążyła zareagować. Cholera!- warknąłem w myślach i puściłem się biegiem za ofiarą, która była niestety zręczniejsza. Chociaż na samca antylopy to było nietypowe. Antylopa wypadła z krzaków, jak strzała i stanęła obok jakiegoś drzewa, zaszokowana rozglądała się na wszystkie strony.
- No dalej...- mruczałem do siebie, jakbym miał nadzieję, że tym zmuszę się do działania.
 Wyskoczyłem z długiej trawy i wystrzeliłem jak strzała w stronę ofiary. Jednak ta szybko zorientowała się, po czym pomknęła w bok. Wtedy zauważyłem, że lecę prosto na drzewo, więc wbiłem się pazurami w korę drzewa i odbiłem się w stronę ucieczki ofiary... ale nie pobiegłem dalej. Byłem już zbyt zmęczony i musiałem odzyskać energię. Ułożyłem się obok drzewa i nagle ktoś do mnie przemówił.
- Miałbyś okazję, by ją złapać, gdybyś to przemyślał i zrobić to z pomyślunkiem.
Spojrzałem w górę i ujrzałem... rogatą? Samicę? Eh no dobra, po prostu miała rogi. I strasznie mnie wkurzyła swoim tekstem. Otarła rogiem korę i niestety spadło na mnie kilka wiórków.
- Wybacz, z przyzwyczajenia.
 Wstałem na równe łapy.
- Coś ty za jedna, pomyleńcu?
- Akira- odpowiedziała krótko.
- Dzięki za twój inteligentny komentarz, długo się nad nim zastanawiałaś?
Nie odpowiedziała, zamachała ogonem i ponownie otarła rogiem o korę. Westchnąłem ciężko aby uspokoić nerwy i ułożyłem się wygodnie. Chciałem spokoju, ciszy...samotności.

Akira?

czwartek, 29 listopada 2018

Informacja !!

Tak wiem, cały czas słyszę, ale cicho tutaj! Czemu nie ma opowiadań ? Szybkie wyjaśnienie, po pierwsze coś mi nie wyszło w życiu i usiłuje to naprawić. Po drugie po prostu jestem chora ... chyba rozumiecie sterta chusteczek, nieprzespane noce, gorączka ... 
Braciszek, nie dodaje postów bo wyjechał, nie ma zbyt czasu i dostępu do internetu. 
Postanowiłam coś zrobić i wybrałam autora a zostaje nim marcinekj995 
Do jego obowiązków należy: poprawianie błędów i dodawanie TYLKO  OPOWIADAŃ. 
Formularze, skargi i inne rzeczy proszę nadal wysyłać do administratorów.



Pozdrawia Administratorka Syßir