sobota, 8 grudnia 2018

Od Oriona cd Naomi

  Sam nie wiedziałem, co mnie napadło. Najpierw rzucam się na samicę, łaskocząc ją, a później opowiadam jej moją historię, a ona odegrała się tym samym. Koniecznie musiałem wrócić do chorych, ale w tym momencie ktoś przyszedł. To był Rodrigo.
- Co ci dolega, Rodrigo?
- Orion, dzisiaj jest niedziela, daj sobie spokój!- powiedziała za mną Naomi.
 Ta samica miała potworny tupet, żeby wyznaczać mi dni roboty. Odwróciłem się do niej i syknąłem.
- Wracaj na swoje miejsce! Zajmę się tobą później!
 Samica wcześniej uśmiechnięta, teraz lekko zażenowana wróciła na swoje leże.
Rodrigo tylko chciał, aby się zająć jego starymi ranami...
- Wszystko w porządku, Rodrigo?- spytałem, ocierając żywicą i rumiankiem stare rany po wielu bitwach... uskarżał się, że stare blizny mu również dokuczały.
- Tak.- powiedział Rodrigo bez emocji, wciąż wpatrzony w jeden obiekt wzrokiem pełnym obojętności. Wiem, o co mu chodzi... wciąż rozpacza po swojej ukochanej, ale co najgorsze, nic... ale to kompletnie nic nie jest w stanie go pocieszyć.. Ukoić jego ból psychiczny. Z bólem fizycznym jest o wiele łatwiej. Samiec odszedł i mogłem się zająć innymi... w tym namolną Naomi.
- Rany się ładnie goją- powiedziałem- Czujesz się już w pełni sił?
- Tak, ale dalej mam słabe łapy- rzekła.
- To dobrze, ciesz się, że całkowicie nie straciłaś czucia w łapach, używanie z nadmiarem mocy leczenia bywa niebezpieczne! Nawet na twój układ nerwowy! Musisz swoją moc używać z rozwagą... tylko to cię ratuje, przed trwałym kalectwem.
- Dobrze- oznajmiła.

<Naomi?>