środa, 26 grudnia 2018

Od Korianny cd Weed

 Podeszłam do Weed'a. Leżał z ponurą miną bez sił do wszystkiego. Położyłam się na przeciwko niego, polizałam go w pysk i powiedziałam.
- Wszystko będzie dobrze, ludziom jak i kotom pysków nie zamkniesz, będą paplać i paplać głupoty, aż do końca życia- burknęłam i ułożyłam głowę na swoich łapach, aby mój wzrok zrównał się ze zmęczonym wzrokiem Weed'a. Uśmiechnęłam się, jak dziecko... w sumie, dopiero pięć miesięcy temu zakończyłam wiek dziecięcy i wstąpiłam w dorosły wiek, ale urok pozostał. Weed przekrzywił kącik ust do góry. No chociaż trochę udało mi się go pocieszyć i do tego namiętnie wpatrywał się w moje oczy.
- Już jest dobrze?- zapytałam. Nagle Kosmita wspiął się na mój grzbiet, zbliżył się do mojej szyi, przytulił się i zasnął.
Weed zaśmiał się cicho. Wstał, delikatnie złapał Kosmitę za pieluchy i ułożył go wygodnie na skórzanym łóżku.
- Idziemy do lasu?- zaproponował- taka przyjacielski spacer.
- A co z Kosmitą?- zapytałam.
- Śpi twardo, nie martw się.
- A gdy nagle przyjdzie tu Avatari, poszukując ciebie i zobaczy ludzkie dziecko w twoim leżu?
- Fakt o tym nie pomyślałem- wpadł w zamyślenie. Poszedł z powrotem do Kosmity i zakrył go drugą częścią zwierzęcej skóry.
- Już
- A jak się obudzi, zacznie płakać i...
- Kori, chodź, nie dramatyzuj- przerwał Weed, przykładając mi palec do ust. Kiwnęłam głową i wyszliśmy na spacer.

<Weed?>