środa, 26 grudnia 2018

Od Korianny cd Weed

 Podeszłam do Weed'a. Leżał z ponurą miną bez sił do wszystkiego. Położyłam się na przeciwko niego, polizałam go w pysk i powiedziałam.
- Wszystko będzie dobrze, ludziom jak i kotom pysków nie zamkniesz, będą paplać i paplać głupoty, aż do końca życia- burknęłam i ułożyłam głowę na swoich łapach, aby mój wzrok zrównał się ze zmęczonym wzrokiem Weed'a. Uśmiechnęłam się, jak dziecko... w sumie, dopiero pięć miesięcy temu zakończyłam wiek dziecięcy i wstąpiłam w dorosły wiek, ale urok pozostał. Weed przekrzywił kącik ust do góry. No chociaż trochę udało mi się go pocieszyć i do tego namiętnie wpatrywał się w moje oczy.
- Już jest dobrze?- zapytałam. Nagle Kosmita wspiął się na mój grzbiet, zbliżył się do mojej szyi, przytulił się i zasnął.
Weed zaśmiał się cicho. Wstał, delikatnie złapał Kosmitę za pieluchy i ułożył go wygodnie na skórzanym łóżku.
- Idziemy do lasu?- zaproponował- taka przyjacielski spacer.
- A co z Kosmitą?- zapytałam.
- Śpi twardo, nie martw się.
- A gdy nagle przyjdzie tu Avatari, poszukując ciebie i zobaczy ludzkie dziecko w twoim leżu?
- Fakt o tym nie pomyślałem- wpadł w zamyślenie. Poszedł z powrotem do Kosmity i zakrył go drugą częścią zwierzęcej skóry.
- Już
- A jak się obudzi, zacznie płakać i...
- Kori, chodź, nie dramatyzuj- przerwał Weed, przykładając mi palec do ust. Kiwnęłam głową i wyszliśmy na spacer.

<Weed?>

niedziela, 23 grudnia 2018

Od Weed'a C.D Korianny

Może to niezbyt miłe z mojej strony, że zostawiłem Koriannie Kosmitę. To w końcu mój towarzysz ale dopóki Avatari rządzi nikt nie może o nim wiedzieć. Ruszyłem patrolować tereny na całe szczęście chociaż teraz był spokój. Cały czas martwił mnie fakt tego dziwnego zakochania Alfy w mojej osobie. Pragnąłem jej unikać ale w tym zawodzie to nie możliwe nie stykać swojego szefa. natknąłem się na nią w lesie.
- Weed jak Ci idzie ?
- Terytorium czyste o dziwo 
- Naomi powiedziała mi, że knujesz przeciwko mnie ! 
- To bzdura ... przysięgam.
Gdyż nie kłamałem, nie chciałem walki chciałem głosowania, nie pragnąłem władzy, ale moim zdaniem nie tak powinny wyglądać rządy w tym stadzie.
Okazując brak szacunku przez ucieczkę od rozmowy z nią ruszyłem szukać Naomi. Gdy tylko poczułem jej zapach ruszyłem czym prędzej. 
Przycisnąłem tygrysicę do ziemi.
- Co ty robisz ? 
- Nie kłam na mój temat Alfie !
- Chcesz ją obalić !
- Ale nie zabić, nie zniszczyć ! gadasz jej głupoty na mój temat a ona w to wierzy ! 
Tygrysica nie miała nic na swoje usprawiedliwienie więc dałem spokój i jeszcze kilka razy sprawdzałem tereny. Gdy się uspokoiłem wróciłem do jaskini.
- Jak tam kochanie ?
- Naomi mnie szpiegowała, nagadała głupot na mój temat Alfie, że chce ją zabić i takie tam.
- I co ?
- Sam nie wiem, nie mam na nic chęci - runąłem na ziemię 

Korianna ?

P.S: Brak weny 

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Od Akiry CD Skazy

Gazela? Lew? Czy to w ogóle możliwe?
Musiałam przeanalizować wszystkie możliwe wyjścia i zasady moralności w jego dziwnej odpowiedzi. Nie znalazłam nic sensownego. Poza jedną, ciekawą. Moje rogi powstały wskutek różnych oddziaływań innych organizmów z Drugiej Strony oraz różnych preperatów przeciwpromieniotwórczych. Może jego ludzie zmutowali z połączeniu drapieżnika z ofiarą? Oni potrafią być okrutni i wykorzystać wszystko i wszystkich na swoją korzyść. A potem zostają tylko okropne skutki. Ja jestem takim skutkiem. 
Westchnęłam. W tym momencie nie byłam zła, ani zdenerwowana. Byłam zdziwiona, a przez pewien moment zirytowana. Teraz musiałam bardziej na poważnie porozmawiać z Skazą. Zapewne - mogła to być jego prywatna sprawa, o której rzadko mówi. Przewróciłam oczami i ziewnęłam, gdy lew się odwrócił. Nie wiedziałam, co mam o nim myśleć. Nie wiedziałam też, co dzieje się w jego głowie nawet, gdy chciałam to sprawdzić. Jakby się bronił przed moją mocą; minimalnie widziałam swój obraz, który zamazywał się. Potem faktycznie - gazela. Jednakże niewiele wyczytałam. Praktycznie nic.
– Nawet jeśli twoje słowa są prawdą, to wybacz. Rogi w moim przypadku to też dziwna i straszna historia... - odparłam. Na moim pysku zawitała powaga i obojętność. - Każdego spotykają różne rzeczy. Jeśli nie chcesz mi tego opowiadać, to nie musisz. Uszanuję twoją prywatność aczkolwiek nie myśl teraz o mnie źle. Mówię tu o obecnym spotkaniu... Fakt, jesteśmy znów w tym samym miejscu i czasie, ale to zbieg okoliczności. Ostatnio często trafiam na lwy, z którymi najczęściej nie chcę rozmawiać ani marnować, że tak powiem, czasu...
Chyba teraz powinien zrozumieć, co naprawdę co myślę o tych dzikich sytuacjach wieczorem. Intrygujący samiec odwrócił się i spojrzał na mnie; westchnął i popatrzył na mój bezuczuciowy wyraz pyska. Nie musiał teraz siedzieć i spędzać ze mną czasu - jak woli. W sumie to jestem zmęczona i pragnę znaleźć sobie jakąś ciekawą gałąź.
Po chwili zorientowałam się też, że nie znam jego imienia. Póki co nie jest mi to do niczego potrzebne, ale ze względów mej kultury lubię zwracać się do każdego w jego prawdziwej tożsamości. 


Skazo?

piątek, 14 grudnia 2018

Od Skazy CD Akiry

- Otóż widzisz, drogie dziecko… - zacząłem nostalgicznie, acz bez smutku. Źrenice lwicy rozszerzyły się, jak w nadziei, że właśnie pozna sekret nieznany nikomu na świecie. Przekrzywiłem łeb nieco, jakbym zawahał się wyznać obcej osobie jedną z najskrytszych tajemnic. – To naprawdę drażliwa kwestia. – dodałem po chwili.
Lwica czekała bez słowa, ani drgnąwszy. Jej oczy zdawały się chcieć przeniknąć najskrytsze zakamarki duszy. Ogarnęła nas cisza, podczas której słychać było jedynie bicie serc i cykady gdzieś w oddali. Błękitny blask naszych spojrzeń tworzył teraz niezwykły tunel, którym można było odbyć niedaleką podróż między naszymi oczyma. Chwila zaczynała się dłużyć, a napięcie narastało.
- Moja matka była gazelą. – wydusiłem w końcu z siebie, czekając reakcji towarzyszki szalonego wieczoru. Ona zaś otworzyła oczy jeszcze szerzej, nie wiedząc do końca czy żartuję, czy mówię poważnie. Zamknęła pysk, który niezauważony otworzył się lekko gdzieś w międzyczasie, cofnęła łeb bliżej siebie i zmarszczyła nos. Podirytowana parsknęła z dezaprobatą i skrzywiła się nieznacznie. „Słaby żart nawet jak na ciebie” - zdawała się przemawiać bezgłośnie. Byłem dumny z wyniku sytuacji, mimo że starałem się nie dać po sobie poznać ani cienia uśmiechu.
- Wyjawiłem ci jedyny sekret swej marnej egzystencji. Powierzyłem ci to, czego strzegę całe doczesne życie, a ty parskasz? – zacząłem żalić się na pozór niewymuszenie. – Jak śmiesz?
Zebrałem tyłek i, odwróciwszy się na pięcie, odszedłem kilka kroków ze posępną miną i postawą. Przystanąłem, czekając reakcji.


Akira?

niedziela, 9 grudnia 2018

Od Naomi C. D Orion


-Dobrze-Odpowiedziałam tygrysowi-a mogę iść dziś do lwiej doliny?
-Hmmmmm...możesz, ale nie atakuj silnych ofiar.
HaHa chyba śnisz.
-Super! Wrócę wieczorem-wybiegłam z jaskini i pobiegłam do lwiej doliny, podróż trwała kilka godzin. Gdy dotarłam od razu zobaczyłam stada gnu, gazel, zebr i guźców były tam także samotnie spacerujące nosorożce, słonie, zające, żyrafy i kojoty. W oko wpadł mi zając i nosorożec. Zając był młody i soczysty, a nosorożec wielki i około 2 lat. Zaczęłam od zająca, pogoń trwała, były ostre zakręty aż go złapałam, zaczęłam zajadać się soczystym mięsem. Potem rzuciłam się na nosorożca. Złapałam za gardło i zabiłam. Pomyślałam, że zaniósł go Orionowi, w końcu dzięki niemu żyję. W czasie gdy rozmyślałam nad nosorożcem podkłady się hieny. Gdy usłyszałam ich śmiech złapałam nosorożca i ciągnęłam go w stronę jaskiń. Hieny podążały za mną, a gdyby mnie zaatakowały chyba nie dałabym rady, przewyższały mnie liczebnością. Nagle hieny skoczyła w moją stronę, ale ja w porę się zorientowałam i odskoczyłam, po tym wszystkie się na mnie rzuciły, złapały mnie za łokieć łapy i rozdarty ranę. Złapałam nosorożca i szybko popędziłam jak tylko mogłam, przestały mnie gonić, gdy wyczułam zapach wielkich kotów. Ja mogłam spokojnie dojść do jaskini. Postanowiłam mu nie pokazywać rany i weszłam do jaskini rzuciłam mu nosorożca.

-To w podziękowaniu za uratowanie przed kalectwem

-Dzięki, akurat byłem głodny miałem iść na polowanie

-Spokojnie starczy na jakieś 3 tygodni dla 7 osób, a dla 1 na 16 tygodni-dobrze, że sobie nie przypomniał o zakazie... Poszłam na moje łóżko i zasnęłam.




•○●Rano●○•

...




? ^Orion^ ?

Od Naomi C. D Shira



-Jak się tu znalazłaś?-zadała mi bolesne pytanie, przez co popadłam w myśli o rodzinie.
-Naomi?
-Co... a tak... długa historia
-No weź- w tej chwili zobaczyłam starego słonia bez połowy lewego rogu
-Zobacz... lubisz ryzyko- uśmiechnęłam się chytro.
-Nie -zobaczyła słonia- Nie, nie, nie chyba, nie masz na myśli- zanim zdążyła dokończyć zdanie, ja rzuciłam się na grzbiet słonia i rozdrapywałam skórę. Nagle słoń stanął na dwóch nogach i mnie zrzucił. Wbił mi róg w grzbiet, przez co miałam głęboką ranę. Jednak adrenalina, głód, zabawa i ryzyko nakręcały do działania. Złapałam słonia za szyję i rozgryzłam mu żyły. Jednak musiałam trzymać z około 20 minut wierzgającego się słonia, ponieważ miał grubą skórę. W końcu padł.
-Jeny, wierz, jak się wystraszyłam?!
-Nie, ale pomóż mi go przetargach do obozu
-Ok- ja złapałam za tylne nogi a Shira za przednie i słoń zaczął się przesuwać.

-Ale po co karmić stado to należy do myśliwych stada
-Wiem, ale nie jestem samolubem...-targałyśmy zwierzę do obozu, co zajęło pół dnia, a ja dalej nie zwracałam uwagi, na sądząc po krwi z rany zadanej przez słonia. Zostawiłyśmy słonia na środku obozu, a maluchy od razu przybiegły jeść. Zawołałyśmy resztę stada, ja wzięłam cząstkę nogi i poszłam do jaskini, w której chwilowo spałam. Znajdowała się koło pustych na razie jaskini Avatari, Weeda i Rodrigo. Położyłam się na i zasnęłam.

---Rano---

Obudziłam się i jak co dzień budząc się, czułam zapachy ziół i kwiatów leczniczych, ale coś mi nie grało między tylną łapą a brzuchem miałam bandaż. Nie mogłam ruszać lewą tylną lapą. Przyszła Shira i powiedziała...

Shira?

PS: Opowiadanie ma 219 słów, jeśli są błędy sory za to.