piątek, 30 listopada 2018

od Oriona C.D Naomi

 Gdzie ta samica się wybierała do jasnej cholery! Jej organizm jest wyczerpany a ona nie mogła nigdzie wychodzić.
- Gdzie ty idziesz?
- Poszukać jaskini- opowiedziała samica. Ledwo stała na nogach.
- Zostajesz tutaj, albo u mnie...
- Ale ja muszę znaleźć...
 Spojrzałem na nią gniewnie.
- Nie dyskutuj ze mną! Gdzieś mam to, że każą ci znaleźć jaskinię, potrzebujesz odpoczynku.
 Samica przekrzywiła lekko usta. Zawołałem Delgado i powiedziałem mu, że Naomi trafi do mojej jaskini, gdzie będzie pod pełną obserwacją. Gdy już dotarliśmy, kazałem Naomi aby ułożyła się w leżu dla pacjentów. Dandelion kazałem, aby podpięła ją do kroplówki. Dotarłem do nieprzytomnej samicy, która była uleczona przez Naomi... niestety musiałem ją kroić, bo oczywiście ona nie pomyślała, że zanim się weźmie za rany, trzeba zając się za pociski. Gdy ją kroiłem, kląłem obficie pod nosem. Gotowe... dwie pacjentki pod opieką... jedna nieprzytomna, druga ledwo żywa... KUR*A M*Ć- warknąłem w głowie. Poprosiłem, aby Dandelion przyniosła dla mnie leki na uspokojenie...
- Dziękuję

Naomi?

Od Oriona C.D Akiry

Praca, praca i jeszcze raz praca. Obowiązki medyka nie należały do najłatwiejszych, a co gorsza... wyczerpywała psychicznie. Poczułem się więc głodny. Moja towarzyszka- Dandelion drzemała na jednym ze swoich zerwanych gałęzi. Postanowiłem jej nie budzić, jedynie wyskoczyć coś upolować. Szczęście miałem, iż niedaleko mojego mieszkania znajdowała się mała grupka antylop. Przybrałem typową dla kotów pozycję łowcy. Trawa muskała mnie po brzuchu, kroki stawiałem delikatnie i bezszelestnie... wiatr wiał w przeciwną stronę, dzięki temu zwierzyna mnie nie wyczuje. Przeniknąłem przez cienką ścianę zarośli, wystawiłem lekko łeb aby ocenić sytuację. Cztery antylopy. Jeden samiec i trzy samice. Jedna z nich wyglądała na zestresowaną, więc była baczniejsza od innych.
- Cholera- syknąłem po cichu. Cofnąłem się i próbowałem jakoś ocenić ponownie sytuację i opracować plan działania. Poczekam, aż ta zestresowana samica oddali się od grupy... wtedy ona nie zdąży zaalarmować reszty, ale nie ona była moim celem. Dumny, postawny samiec. Gdy wszystko szło dobrze i po mojej myśli... ciężar ciała przeniosłem na tylne łapy i wyskoczyłem niczym rakieta z krzaków. Wylądowałem pięć kroków od samca i zanim nadrobiłem to biegnąc, moja ofiara zdążyła zareagować. Cholera!- warknąłem w myślach i puściłem się biegiem za ofiarą, która była niestety zręczniejsza. Chociaż na samca antylopy to było nietypowe. Antylopa wypadła z krzaków, jak strzała i stanęła obok jakiegoś drzewa, zaszokowana rozglądała się na wszystkie strony.
- No dalej...- mruczałem do siebie, jakbym miał nadzieję, że tym zmuszę się do działania.
 Wyskoczyłem z długiej trawy i wystrzeliłem jak strzała w stronę ofiary. Jednak ta szybko zorientowała się, po czym pomknęła w bok. Wtedy zauważyłem, że lecę prosto na drzewo, więc wbiłem się pazurami w korę drzewa i odbiłem się w stronę ucieczki ofiary... ale nie pobiegłem dalej. Byłem już zbyt zmęczony i musiałem odzyskać energię. Ułożyłem się obok drzewa i nagle ktoś do mnie przemówił.
- Miałbyś okazję, by ją złapać, gdybyś to przemyślał i zrobić to z pomyślunkiem.
Spojrzałem w górę i ujrzałem... rogatą? Samicę? Eh no dobra, po prostu miała rogi. I strasznie mnie wkurzyła swoim tekstem. Otarła rogiem korę i niestety spadło na mnie kilka wiórków.
- Wybacz, z przyzwyczajenia.
 Wstałem na równe łapy.
- Coś ty za jedna, pomyleńcu?
- Akira- odpowiedziała krótko.
- Dzięki za twój inteligentny komentarz, długo się nad nim zastanawiałaś?
Nie odpowiedziała, zamachała ogonem i ponownie otarła rogiem o korę. Westchnąłem ciężko aby uspokoić nerwy i ułożyłem się wygodnie. Chciałem spokoju, ciszy...samotności.

Akira?