sobota, 24 listopada 2018

Od Weed'a C.D Korianny "+18"

Otworzyłem oczy i zobaczyłem obok siebie Korianne. Lekko uśmiechnąłem się do niej. Po chwili poczułem kolejny pocałunek w policzek. Spojrzałem na nią pytająco. Zamrugała swoimi pieknymi oczami do mnie.
- Kori, chyba źle się rozumiemy.
- Co masz na myśli.
- Przyznaje jesteś ładna, ale nie robię tego po to aby coś dostać. Jestem bezinteresowny ... moim obowiązkiem jest bronić członków stada.
- Dziękuję, po raz kolejny przychodzisz mi na ratunek.
Milczałem chwilę i wziąłem głęboki wdech.
- Jesteś młoda, ładna podobasz mi się ... doprowadzasz moje zmysły do szaleństwa. - mruknąłem uwodzicielsko .
- Naprawdę tak uważasz ?
- Wyglądam Ci na kłamce?
- Nie ...
- Jest Delgado ?
- Powiedział że ma coś do załatwienia prędko się nie zja...
Nie dokończyła zdania gdyż zacząłem całować ją namiętnie.
Może było to nachalne ale nie mogłem postąpić inaczej.
Korianna nie zaprotestowała.
Posunąłem się nieco dalej. Gdy zaczęła odwzajemniać moje pocałunki byłem pewny, że mi się nie oprze. Zszedłem niżej ... niżej aż do miejsca docelowego. Pieściłem jej słodką cipkę swoim szorstkim długim językiem.  Samica zaczęła jęczeć z rozkoszy. Pragnęła czegoś więcej lecz droczyłem się z nią dłuższy czas. Ta jednak niespodziewanie wzięła mojego penisa do pyska. Ryknąłem cicho z rozkoszy a gdy czułem że jestem blisko odepchnąłem ją przywracając na grzbiet. Była dość zaskoczona, tym posunięciem. Włożyłem mojego przyjaciela w jej mokrą cipke. Byłem tak napalony że rżnąłem ją jak zwykłą szmatę, jednak nie potrafiłem być delikatny. Gdy czułem że jestem blisko wyjąłem swojego członka i spuściłem się jej na pyszczek.
Było po wszystkim, to było wspaniałe nieznane mi do tej pory uczucie.
Byłem zmieszany zerknęłam na nią ...

Korianna ?

Od Naomi C.D Avatari


Po spotkaniu z Weedem na klifie miałam wyrzuty sumienia że postanowiłam za nim iść z Avatari. Gdy wracaliśmy postanowiłam zostać i posiedzieć w moim ulubionym miejscu. Odprowadziłam razem z Weedem Avatari i wróciłam do dżungli Weed dogonił mnie i spytał się
- Gdzie idziesz?-zapytał
- Nieważne-odpowiedziałam
- Ale jesteś mi winna zdradzić jedną swoją tajemnice bo mnie śledziłyście!-spojrzałam błagającym o pomoc wzrokiem na Avatari jednak ta nie mogła mi pomóc.
- Ok ok-byłam zmuszona mu powiedzieć bo Avatari mi o nim opowiadała wole z nim nie negocjować-ok ale obiecaj że nie pokażesz i nie powiesz tego co ci pokarze jasne?!
- Jasne-ruszył za mną z cwanym uśmieszkiem

●●●2 godziny później●●●

- Daleko jeszcze?-spytał zmęczony
- Nie to tu...-wyskoczyłam na drzewo i wspieram się na jej większą i najwyższą gałąź a on za mną-to tu... i to ta tajemnica zaczęłam cichutko śpiewać różnymi głosami




- To ty śpiewasz?!?!?!
- Nie krzycz... tak śpiewam
- Nie wiedziałem, po twoim charakterze myślałem że nie nawidzisz muzyki
- Tak więc wie o tym tylko ty i Avatari
Wracaliśmy do stada zanim przekroczyliśmy próg powiedziałam
- Jeśli komukolwiek to powiesz skończy się to twoją śmiercią a ja odłączenie od stada, kpch? Pokiwał głową i ruszyłam. Po dotarciu do celu położyłam się i zasnęłam z wyczerpania.


●●●Rano●●●


Z wierzby stracił mnie lew z czarną grzywą i zadrapanym okiem.
- Już po t....
- Alfa cie wzywa
- Grrrr masz szczęście!!! Rzuciłam na niego wściekłe spojrzenie i Ruszyłam dokładnie do jaskini Avatari.
- Czemu mnie wzywasz?
- Mam dla Ciebie misję
- Jaką?
- Martwi mnie przy granicy krąży obcy lew, szpieguj go i poznaj jego zamiary jakie ma wobec stada jeśli stwarza zagrożenie zlikwiduj go-rzekła
-Tak jest-odpowiedziałam
Ruszyłam w stronę gdzie go ostatnio widziano do wąwozów ale zanim tam pobiegłam opłukałam się w rzece by zmyć z siebie zapach stada. I Ruszyłam dokładnie tak jak mówiono siedział pod skałą. Avatari nazywaną skałą demoo. Przechodziłam koło niego a on powiedział
- Hej mała co tam?Jesteś do schrupania-nie poderwał mnie byłam twarda ale cóż taka praca zaczęłam udawać flirciarską kocicę.
- Hey, jak się nazywasz?-spytałam podgryzając wargę i uśmiechając się.
- Jestem Jass-powiedział i wstał-A ty jak się zwiesz?
- Naomi, dokąd należysz? Ja jestem samotniczką
- Ja jestem od dwunogów wysłali mnie z jakąś dziwną obrożą. Przyszedłem zgładzić stado potępionych dusz. Mój kolega Bradney sęp mówił że prawie zabiła go biała tygrysica taka jak ty-stanęłam wryta, wiedział że to ja. Rzucił się na mnie lecz ja oderwałam mu ucho i końcówkę ogona. On zaczął uciekać jednak dogoniłam go z trudnością. Zrobiłam mu wielką ranę na grzbiecie ten przewrócił się a ja go zabiłam. Nagle w jego pazurze znalazłam szaro-białe kupki futra z wzięłam je i pobiegłam do stada. Weszłam do jej jaskini i opowiedziałam jej wszystko
- Sprawa zamknięta Alfo-pokłoni łam się lekko-ale znalazłam to między jego pazurami.
Pokazałam jej kępkę sierści.
- OMG to chyba sierść Nali!!!Zanieść ją do Delegatów
Pobiegłam do Delegado i dałam mu sierść prawdopodobnie nijakiej Nali. Zbadał je i powiedział
-Tak to sierść Nali
Pobiegłam zmęczona do jaskini Avatari.
-T-t-tak t-to s-s-s-serść -coraz bardziej się męczyłam gdy biegłam pewnie przez treningi. Avatari chciała coś powiedzieć ale ja wyszłam i poszłam sobie do mojego pionowo wykonanego tunelu i wskoczyłam tam.
-Naomi dasz rade musisz opanować korkociąg!-zaczęłam się rozpędzić powoli zaczęłam odbijając się od ścian wyżej i wyżej aż za mną zaczęło się robić małe tornado z lodu później z niego miało utworzyć się zwierzę które by atakowały tych co ona razem z nią niestety spadła próbowała 37 razy a i tak nie wyszło!!! Ostatni raz!!! I.... udało się tornada powstał jeleń naturalnej wielkości opanowała to!!! Usłyszała kopnięcie małej gruszki ziemi obrazu skoczyła w krzaki i miała łapać za gardło gdy...
- Naomi stój!!!!!
- OMG sory Avatari. Tak wo gule czemu mnie śledzisz?!?!- zapytałam się schodząc z niej
- Nie usłyszałaś ostatniego zdania...


Avatari ?

Od Korianny C.D Weed'a


Nie wiedziałam, co przez ten czas ze mną było, ale gdy obudziłam się, poczułam przyjemny zapach ziół. Leżałam w przyjemnym i delikatnym leżu ze skór zwierząt. Obok mnie leżał Weed, widocznie zmęczony. Chciałam się ruszyć, ale z raną miałam małe problemy. Jednak odległość między nami była niewielka, więc dałam radę i doczołgałam się do niego. Słodko spał, jego masywne mięśnie jak i on odpoczywały, od czasu do czasu poruszał przez sen swoimi dobrze zbudowanymi łapami. Ułożyłam się blisko niego i wtedy obudził się.
- Dzień dobry - podarowałam mu miły uśmiech - jak się spało?
-Dobrze, a jak Twoja rana?
- Bywało gorzej, zakładam, że to ty mnie tu zaciągnąłeś?
- Tak, a co?
- I zakładam, że chcesz za to kolejnego buziaka, tak?
Zbliżyłam swoje usta do jego policzka, musnęłam go swoim językiem.

Weed?