Otworzyłem oczy i zobaczyłem obok siebie Korianne. Lekko uśmiechnąłem się do niej. Po chwili poczułem kolejny pocałunek w policzek. Spojrzałem na nią pytająco. Zamrugała swoimi pieknymi oczami do mnie. - Kori, chyba źle się rozumiemy. - Co masz na myśli. - Przyznaje jesteś ładna, ale nie robię tego po to aby coś dostać. Jestem bezinteresowny ... moim obowiązkiem jest bronić członków stada. - Dziękuję, po raz kolejny przychodzisz mi na ratunek. Milczałem chwilę i wziąłem głęboki wdech. - Jesteś młoda, ładna podobasz mi się ... doprowadzasz moje zmysły do szaleństwa. - mruknąłem uwodzicielsko . - Naprawdę tak uważasz ? - Wyglądam Ci na kłamce? - Nie ... - Jest Delgado ? - Powiedział że ma coś do załatwienia prędko się nie zja... Nie dokończyła zdania gdyż zacząłem całować ją namiętnie. Może było to nachalne ale nie mogłem postąpić inaczej. Korianna nie zaprotestowała. Posunąłem się nieco dalej. Gdy zaczęła odwzajemniać moje pocałunki byłem pewny, że mi się nie oprze. Zszedłem niżej ... niżej aż do miejsca docelowego. Pieściłem jej słodką cipkę swoim szorstkim długim językiem. Samica zaczęła jęczeć z rozkoszy. Pragnęła czegoś więcej lecz droczyłem się z nią dłuższy czas. Ta jednak niespodziewanie wzięła mojego penisa do pyska. Ryknąłem cicho z rozkoszy a gdy czułem że jestem blisko odepchnąłem ją przywracając na grzbiet. Była dość zaskoczona, tym posunięciem. Włożyłem mojego przyjaciela w jej mokrą cipke. Byłem tak napalony że rżnąłem ją jak zwykłą szmatę, jednak nie potrafiłem być delikatny. Gdy czułem że jestem blisko wyjąłem swojego członka i spuściłem się jej na pyszczek. Było po wszystkim, to było wspaniałe nieznane mi do tej pory uczucie. Byłem zmieszany zerknęłam na nią ...
Po spotkaniu z Weedem na klifie miałam
wyrzuty sumienia że postanowiłam za nim iść z Avatari. Gdy
wracaliśmy postanowiłam zostać i posiedzieć w moim ulubionym
miejscu. Odprowadziłam razem z Weedem Avatari i wróciłam do
dżungli Weed dogonił mnie i spytał się
- Gdzie idziesz?-zapytał
- Nieważne-odpowiedziałam
- Ale jesteś mi winna zdradzić jedną
swoją tajemnice bo mnie śledziłyście!-spojrzałam błagającym o
pomoc wzrokiem na Avatari jednak ta nie mogła mi pomóc.
- Ok ok-byłam zmuszona mu powiedzieć
bo Avatari mi o nim opowiadała wole z nim nie negocjować-ok ale
obiecaj że nie pokażesz i nie powiesz tego co ci pokarze jasne?!
- Jasne-ruszył za mną z cwanym
uśmieszkiem
●●●2 godziny
później●●●
- Daleko jeszcze?-spytał zmęczony
- Nie to tu...-wyskoczyłam na drzewo i
wspieram się na jej większą i najwyższą gałąź a on za mną-to
tu... i to ta tajemnica zaczęłam cichutko śpiewać różnymi
głosami
- To ty śpiewasz?!?!?!
- Nie krzycz... tak śpiewam
- Nie wiedziałem, po twoim charakterze
myślałem że nie nawidzisz muzyki
- Tak więc wie o tym tylko ty i
Avatari
Wracaliśmy do stada zanim
przekroczyliśmy próg powiedziałam
- Jeśli komukolwiek to powiesz skończy
się to twoją śmiercią a ja odłączenie od stada, kpch? Pokiwał
głową i ruszyłam. Po dotarciu do celu położyłam się i zasnęłam
z wyczerpania.
●●●Rano●●●
Z wierzby stracił mnie lew z czarną
grzywą i zadrapanym okiem.
- Już po t....
- Alfa cie wzywa
- Grrrr masz szczęście!!! Rzuciłam
na niego wściekłe spojrzenie i Ruszyłam dokładnie do jaskini
Avatari.
- Czemu mnie wzywasz?
- Mam dla Ciebie misję
- Jaką?
- Martwi mnie przy granicy krąży obcy
lew, szpieguj go i poznaj jego zamiary jakie ma wobec stada jeśli
stwarza zagrożenie zlikwiduj go-rzekła
-Tak jest-odpowiedziałam
Ruszyłam w stronę gdzie go ostatnio
widziano do wąwozów ale zanim tam pobiegłam opłukałam się w
rzece by zmyć z siebie zapach stada. I Ruszyłam dokładnie tak jak
mówiono siedział pod skałą. Avatari nazywaną skałą demoo.
Przechodziłam koło niego a on powiedział
- Hej mała co tam?Jesteś do
schrupania-nie poderwał mnie byłam twarda ale cóż taka praca
zaczęłam udawać flirciarską kocicę.
- Hey, jak się nazywasz?-spytałam
podgryzając wargę i uśmiechając się.
- Jestem Jass-powiedział i wstał-A ty
jak się zwiesz?
- Naomi, dokąd należysz? Ja jestem
samotniczką
- Ja jestem od dwunogów wysłali mnie
z jakąś dziwną obrożą. Przyszedłem zgładzić stado potępionych
dusz. Mój kolega Bradney sęp mówił że prawie zabiła go biała
tygrysica taka jak ty-stanęłam wryta, wiedział że to ja. Rzucił
się na mnie lecz ja oderwałam mu ucho i końcówkę ogona. On
zaczął uciekać jednak dogoniłam go z trudnością. Zrobiłam mu
wielką ranę na grzbiecie ten przewrócił się a ja go zabiłam.
Nagle w jego pazurze znalazłam szaro-białe kupki futra z wzięłam
je i pobiegłam do stada. Weszłam do jej jaskini i opowiedziałam
jej wszystko
- Sprawa zamknięta Alfo-pokłoni łam
się lekko-ale znalazłam to między jego pazurami.
Pokazałam jej kępkę sierści.
- OMG to chyba sierść Nali!!!Zanieść
ją do Delegatów
Pobiegłam do Delegado i dałam mu
sierść prawdopodobnie nijakiej Nali. Zbadał je i powiedział
-Tak to sierść Nali
Pobiegłam zmęczona do jaskini
Avatari.
-T-t-tak t-to s-s-s-serść -coraz
bardziej się męczyłam gdy biegłam pewnie przez treningi. Avatari
chciała coś powiedzieć ale ja wyszłam i poszłam sobie do mojego
pionowo wykonanego tunelu i wskoczyłam tam.
-Naomi dasz rade musisz opanować
korkociąg!-zaczęłam się rozpędzić powoli zaczęłam odbijając
się od ścian wyżej i wyżej aż za mną zaczęło się robić małe
tornado z lodu później z niego miało utworzyć się zwierzę które
by atakowały tych co ona razem z nią niestety spadła próbowała
37 razy a i tak nie wyszło!!! Ostatni raz!!! I.... udało się
tornada powstał jeleń naturalnej wielkości opanowała to!!!
Usłyszała kopnięcie małej gruszki ziemi obrazu skoczyła w krzaki
i miała łapać za gardło gdy...
- Naomi stój!!!!!
- OMG sory Avatari. Tak wo gule czemu
mnie śledzisz?!?!- zapytałam się schodząc z niej
Nie wiedziałam, co przez ten czas ze
mną było, ale gdy obudziłam się, poczułam przyjemny zapach ziół.
Leżałam w przyjemnym i delikatnym leżu ze skór zwierząt. Obok
mnie leżał Weed, widocznie zmęczony. Chciałam się ruszyć, ale z
raną miałam małe problemy. Jednak odległość między nami była
niewielka, więc dałam radę i doczołgałam się do niego. Słodko
spał, jego masywne mięśnie jak i on odpoczywały, od czasu do
czasu poruszał przez sen swoimi dobrze zbudowanymi łapami. Ułożyłam
się blisko niego i wtedy obudził się.
- Dzień dobry - podarowałam mu miły
uśmiech - jak się spało?
-Dobrze, a jak Twoja rana?
- Bywało gorzej, zakładam, że to ty
mnie tu zaciągnąłeś?
- Tak, a co?
- I zakładam, że chcesz za to
kolejnego buziaka, tak?
Zbliżyłam swoje usta do jego
policzka, musnęłam go swoim językiem.