- Kori, chyba źle się rozumiemy.
- Co masz na myśli.
- Przyznaje jesteś ładna, ale nie robię tego po to aby coś dostać. Jestem bezinteresowny ... moim obowiązkiem jest bronić członków stada.
- Dziękuję, po raz kolejny przychodzisz mi na ratunek.
Milczałem chwilę i wziąłem głęboki wdech.
- Jesteś młoda, ładna podobasz mi się ... doprowadzasz moje zmysły do szaleństwa. - mruknąłem uwodzicielsko .
- Naprawdę tak uważasz ?
- Wyglądam Ci na kłamce?
- Nie ...
- Jest Delgado ?
- Powiedział że ma coś do załatwienia prędko się nie zja...
Nie dokończyła zdania gdyż zacząłem całować ją namiętnie.
Może było to nachalne ale nie mogłem postąpić inaczej.
Korianna nie zaprotestowała.
Posunąłem się nieco dalej. Gdy zaczęła odwzajemniać moje pocałunki byłem pewny, że mi się nie oprze. Zszedłem niżej ... niżej aż do miejsca docelowego. Pieściłem jej słodką cipkę swoim szorstkim długim językiem. Samica zaczęła jęczeć z rozkoszy. Pragnęła czegoś więcej lecz droczyłem się z nią dłuższy czas. Ta jednak niespodziewanie wzięła mojego penisa do pyska. Ryknąłem cicho z rozkoszy a gdy czułem że jestem blisko odepchnąłem ją przywracając na grzbiet. Była dość zaskoczona, tym posunięciem. Włożyłem mojego przyjaciela w jej mokrą cipke. Byłem tak napalony że rżnąłem ją jak zwykłą szmatę, jednak nie potrafiłem być delikatny. Gdy czułem że jestem blisko wyjąłem swojego członka i spuściłem się jej na pyszczek.
Było po wszystkim, to było wspaniałe nieznane mi do tej pory uczucie.
Byłem zmieszany zerknęłam na nią ...
Korianna ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz