wtorek, 20 listopada 2018

Od Naomi Do. Avatari


Był ciepły słoneczny dzień wyruszyłam do dżungli. Kochałam wspinaczki umiałam się wspinać ale nie umiem tak zwinnie i szybko poruszać się po drzewach, jak Avatari. Skakałam po drzewach i kamieniach, nagle usłyszałam tak jakby wołał mnie głos Ojca.
- Naomi, Naomi?!
Pobiegłam w tamtą stronę poza tereny stada, dobiegłam i nic, nagle usłyszałam strzał, poczułam okropny ból w udzie. Straciłam przytomność. Gdy się obudziłam miałam ranną nogę i byłam w klatce.
- Znowu!-oni rozumieli to tylko jako ryk nie rozumieli mnie ale ja ich rozumiałam.
- Co z nią zrobimy Frank?
- Jak to co James?! Sprzedamy - zaśmiał się złowieszczo.
James posmutniał
- Ale Frank mamy dużo zwierząt i pieniędzy. Jednego nie rozumiem
- Czego?
- Dlaczego ją postrzeliłeś?
- Sam nie wiem...
Nadeszła noc usiłowałam się uwolnić, jednak  nie mogłam przegryźć klatki. Zobaczyłam małą sylwetkę człowieka który otworzył klatkę.
- Uciekaj!-szepnął-No!
Jak sądziłam nie wszyscy ludzie są w tej samej wodzie kąpani, ten człowiek był inny.
- Szybko!!!
Wyszłam z klatki ale od razu upadłam. Zapomniałam o nodze. Chłopak popatrzył i szybko przyniósł jakiś prosty patyk i przyczepił mi go do nogi.
Mogłam chodzić ale i tak istniało ryzyko wdania się zakażenia .Biegłam ile tylko mogła, nagle się zatrzymałam, zobaczyłam że zapala się światło w namiocie. Nagle ktoś wyszedł i zaczął krzyczeć na człowieka, wziął nóż i zaczął podchodzić do Franka. Zawróciłam natychmiast przewróciłam i rozszarpałam Jamesa przez co cały pysk miałam we krwi.  Rana na udzie się ani trochę nie zagoiła wręcz przeciwnie wdało się zakażenie. Rana była w piachu a krew leciała ciurkiem. Biegłam ile tylko mogłam do stada. Położyłam się szybko na kamieniu nieopodal jaskiń innych i zasnęła z bólem. Rano wstałam i chciałam biec znowu w podróż, tym razem na sawannę, jednak ból przypomniał o ranie. Spojrzałam na ranę i się przeraziłam, rana jakby się rozszerzyła postanowiłam iść z tym do medyka, przeszłam siedem kroków i zemdlałam.

Avatari?



Od Weed'a C.D Iseult

Byłem zaskoczony, jak człowiek może być przyjacielem. Odpłynąłem myślami bardzo daleko. Przed oczami miałem dziesiątki złych ludzi napotkanych na swojej drodze, jak i koty o psychice do cna zniszczonej. Westchnąłem ciężko, jednak nie przerywałem grobowej ciszy jaka zapanowała. Przez chwilę zastanawiałem się jaka będzie reakcja mojej siostry gdy dowie się, że znowu wymykam się tam gdzie nie powinienem, druga sprawa sprowadzam kotkę która uważa, człowieka za swojego przyjaciela. To wszystko wydawało mi się absurdalne.
- Mam nadzieję, że masz jeszcze w sobie trochę sił.
- Tak a czemu pytasz ?
- Nie śpieszy mi się z powrotem. 
Zaplanowałem sobie powrót nieco dłuższą drogą, ale przy okazji samica pozna nasze terytorium. Najpierw trzeba było przedostać się przez sawannę, potem kilka kilometrów wzdłuż wąwozu do tajnego przejścia a następnie do pokonania była dżungla i bagna. Następnie trafiliśmy na lwią dolinę a potem kierowaliśmy się w stronę wulkanu na pod skałę alfy.
- Jesteśmy na miejscu ... - oznajmiłem  

Iseult ??

Orion zmienia wygląd