Byłam szczęśliwa, że znalazłam
sobie miejsce na ziemi. Tu chciałam zaznać spokoju i nie mieć
kontaktu z dwunożnymi. Ugh, jak ja ich niecierpiałam. Ale nie
wszystkich oczywiście. Scamander kazał robić innym swoim sługom
to, co było korzystne dla niego. Oni nie byli od tego zależni, a
nawet nie chcieli mi i moim przyjaciołom robić krzywdy. Widziałam
to w nich.
Jestem zadowolona z swej posady;
zostałam szpiegiem. Żaden z wrogów łatwo nie przemknie się przez
nasze rozległe tereny. Dopilnuję tego; mimo wszystko nie będę
chciała z nim walczyć. Każdy spór i złe przewinienie powinno być
wyjaśnione. Postanowiłam więc dziś pójść na obchód i
zapoznanie całego terytorium. Najbardziej kusiła mnie dżungla i
jen bogatość flory i fauny; może dorwę sobie coś dziś na
kolację.
Lokalizacja dżungli była niedaleko
doliny spokoju; jednego z popularnych miejsc stada i jego wypoczynku.
Wskoczyłam na pobliskie drzewo nieco wyżej i mogłam się
przyglądać nadchodzącemu zachodowi słońca. Nie mogłam sobie
wyobrazić lepszego chillu. Cudownie.
Słyszałam różne sawańskie ptaki i
jakieś inne zwierzęta traktowane jako nasze naturalne ofiary.
Usłyszałam nagle gdzieś w oddali przeraźliwy krzyk antylopy gnu;
nie myliłam się. Spostrzegłam ją gdzieś w oddali, zwinnie
poruszającą się między krzakami. Nie byłam głodna, nie chciałam
jej łapać. Antylopa podbiegła niedaleko pod moje drzewo i
rozglądała się strzyżąc uszami na wszystkie strony. Ewidentnie
przed czymś uciekała i starała się tego uniknąć. Usłyszałam
kawałek dalej szelest w krzakach, a także ich ruch; już wiem przed
kim uciekała. To był jakiś drapieżnik. Postanowiłam siedzieć
niezauważalna na wysokości i obserwować całe zajście. Drapieżnik
coraz to bliżej był ofiary, a ona stała tylko i rozglądała się
na boki. Nagle wyskoczył, ale chybił; nie trafił na nią, a ofiara
odskoczyła. Zrobiła się minigonitwa w kółko między obojgiem, po
czym antylopa zrobiła skok w bok w krzaki i pobiegła dalej.
Drapieżnik nie miał ochoty już za nią biec tylko położył się
pod moim drzewem. Zeszłam cicho kawałek niżej i znalazłam się w
gałęzi wiszącej nad nim. Byłam pewna, że należał do nas.
– Miałbyś okazję, by ją dorwać
gdybyś to przemyślał i zrobić to z pomyślunkiem - odparłam i
ułożyłam się na gałęzi. Osobnik spojrzał na mnie zdziwiony
ewidentnie do góry. Nie miał pojęcia, że obserwowałam całe
zajście.
Otarłam rogiem korę i kilka wiórków
spadło na głowę samca.
– Wybacz. Z przyzwyczajenia -
powiedziałam.
Ktoś ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz