środa, 28 listopada 2018

Od Akiry


Byłam szczęśliwa, że znalazłam sobie miejsce na ziemi. Tu chciałam zaznać spokoju i nie mieć kontaktu z dwunożnymi. Ugh, jak ja ich niecierpiałam. Ale nie wszystkich oczywiście. Scamander kazał robić innym swoim sługom to, co było korzystne dla niego. Oni nie byli od tego zależni, a nawet nie chcieli mi i moim przyjaciołom robić krzywdy. Widziałam to w nich.
Jestem zadowolona z swej posady; zostałam szpiegiem. Żaden z wrogów łatwo nie przemknie się przez nasze rozległe tereny. Dopilnuję tego; mimo wszystko nie będę chciała z nim walczyć. Każdy spór i złe przewinienie powinno być wyjaśnione. Postanowiłam więc dziś pójść na obchód i zapoznanie całego terytorium. Najbardziej kusiła mnie dżungla i jen bogatość flory i fauny; może dorwę sobie coś dziś na kolację.
Lokalizacja dżungli była niedaleko doliny spokoju; jednego z popularnych miejsc stada i jego wypoczynku. Wskoczyłam na pobliskie drzewo nieco wyżej i mogłam się przyglądać nadchodzącemu zachodowi słońca. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego chillu. Cudownie.
Słyszałam różne sawańskie ptaki i jakieś inne zwierzęta traktowane jako nasze naturalne ofiary. Usłyszałam nagle gdzieś w oddali przeraźliwy krzyk antylopy gnu; nie myliłam się. Spostrzegłam ją gdzieś w oddali, zwinnie poruszającą się między krzakami. Nie byłam głodna, nie chciałam jej łapać. Antylopa podbiegła niedaleko pod moje drzewo i rozglądała się strzyżąc uszami na wszystkie strony. Ewidentnie przed czymś uciekała i starała się tego uniknąć. Usłyszałam kawałek dalej szelest w krzakach, a także ich ruch; już wiem przed kim uciekała. To był jakiś drapieżnik. Postanowiłam siedzieć niezauważalna na wysokości i obserwować całe zajście. Drapieżnik coraz to bliżej był ofiary, a ona stała tylko i rozglądała się na boki. Nagle wyskoczył, ale chybił; nie trafił na nią, a ofiara odskoczyła. Zrobiła się minigonitwa w kółko między obojgiem, po czym antylopa zrobiła skok w bok w krzaki i pobiegła dalej. Drapieżnik nie miał ochoty już za nią biec tylko położył się pod moim drzewem. Zeszłam cicho kawałek niżej i znalazłam się w gałęzi wiszącej nad nim. Byłam pewna, że należał do nas.
– Miałbyś okazję, by ją dorwać gdybyś to przemyślał i zrobić to z pomyślunkiem - odparłam i ułożyłam się na gałęzi. Osobnik spojrzał na mnie zdziwiony ewidentnie do góry. Nie miał pojęcia, że obserwowałam całe zajście.
Otarłam rogiem korę i kilka wiórków spadło na głowę samca.
– Wybacz. Z przyzwyczajenia - powiedziałam.

Ktoś ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz