niedziela, 2 grudnia 2018

Od Akiry CD Skazy


Dlaczego ostatnie mi czasy przypadkiem trafiam na niechciane osobniki?
Nie dość, że los krzyżował moje drogi z białym tygrysem, to teraz natrafiłam na innego lwa. Akurat, gdy przechodził tamten samiec, moja mysz musiała mi się wyślizgnąć. Jak ja nienawidzę zwracać na siebie uwagi. Nie zainteresował się moją osobą. Dobrze. Poszedł. W końcu miałam ciszę. Tu na drzewie są marne szanse, że ktoś do mnie podejdzie i zacznie mi przeszkadzać.
Nawet nie wiem, kiedy ucięłam sobie drzemkę na tym drzewie. Obudziło mnie jasne światło pełni księżyca przebijające się przez liście i gałęzie drzewa. Przeciągnęłam się i usłyszałam ciągnięcie się po ziemi czegoś ciężkiego. Spojrzałam w dół i ujrzałam tego samego lwa, co wcześniej. Przytargał świeżo upolowaną ofiarę. Sumienie podpowiedziało mi, abym go przeprosiła za wcześniejsze zdarzenie. W sumie nie wiem po co to zrobiłam, ale niech mu będzie. Nie było większej interakcji niż wspólne spojrzenie; dobrze, więcej mi nie potrzeba.
Weszłam z powrotem na swoją gałąź; lew spojrzał na mnie swymi równie błękitnymi oczami co moje i zaczął się oddalać od ofiary. Zdziwiłam się, bo dopiero co ją upolował. Może o czymś zapomniał? Mniejsza. Zapewne spadła na mnie odpowiedzialność, by nic nie stało się jego kolacji. Tak też zrobiłam; czekałam aż wróci. Słyszałam szelesty w krzakach i głosy niektórych zwierząt. Nie były podejrzane, dopóki nie usłyszałam hien. One pewnie wyczuły zapach zabitego zwierzęcia i chętnie chciały go skraść. Zawarczałam wywołując wysokie decybele i usłyszałam dalej tylko oddalający się głos i pisk padlinożerców.
Po jakimś czasie lew wrócił. Faktycznie, był po coś. Miał ze sobą sakiewkę. Z czym? Nie wiem. Popatrzył się na mnie z lekkim zdumieniem i zaczął pałaszować zawzięcie swoją zdobycz. Odwróciłam się na plecy na gałęzi i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Nawet nie wiem kiedy lew zniknął spod drzewa, a mi udało się uciąć drzemkę.
Wstałam. Księżyc wysoko. Oświetlał całą puszczę. Cudowny widok. Pomyślałam iż by lepiej widzieć gwieździste niebo na łące, która była niedaleko. Zmieniłam się w szarą mgłę z prochem i przelatywałam majestatycznie las. Natrafiłam na polanę. Przybrałam znów swoją postać, a proch został rozwiany przez chłodny wiatr. Była tu taka niesamowity spokój i brak żywej duszy, dopóki wicher nie przyniósł mi zapachu samca widzianego dzisiaj.
Znowu spotykam kogoś przypadkiem. Los mnie chyba nie kocha.
Warknął na mnie; nie zdenerwował mnie tym. Nie miałam powodów, by być na niego zła. Po prostu nasze drogi się skrzyżowały. Posłałam mu pokojowy i tajemniczy uśmiech, po czym poszłam dalej. Na środku pola zobaczyłam jakiś pagórek i tam postanowiłam się ułożyć. Ostatnio stwierdziłam, że strasznie dużo leżę.
Patrząc tak usłyszałam jak lew ziewa i podnosi się z ziemi; zerknęłam na niego. Wydawał się z góry mniejszy. Odchrząknął, po czym zaczął coś mówić:
– Jeśli mogę wiedzieć... kim jesteś i czy mnie śledzisz?
Zaczęłabym się teraz głośno śmiać, ale cóż kultura czegoś wymaga. Wszystko ze względu na moją posadę szpiega. To był czysty przypadek.
– Nasze drogi widać lubią się krzyżować - odparłam i przeciągnęłam się.
Wstałam i teraz dostrzegłam samca w pełnej okazałości. Dostrzegłam też nasze zaskakujące podobieństwo. Kolorystyka sierści, oczy i... rogi. Rogi. Niesamowity fakt. Nie jestem jednak sama. Uznałam go przez to godnego mej uwagi. Chyba tylko przez to. Dziwne jest też to, że jeszcze nie odstraszyłam go swym wyglądem. On zaś wydawał się być straszny, mimo wszystko był po prostu zwykłym lwem.
Siedzieliśmy tak przez chwilę obserwując siebie; lew po chwili otrzepał grzywę. Miał coś mówić, ale miałam do niego ciekawsze pytanie. Otóż skoro on miał rogi... to skąd? Czyżby niegdyś też wpadł w ręce Scamander’a w organizacji, a ja po prostu go nie widziałam? Nigdy nie spotkałam?
Zanim samiec cokolwiek wydusił spytałam:
– Nie chcę się teraz wtrącać w twoją prywatność, ale... zaintrygowały mnie dwie rzeczy na twej głowie. Chodzi o dwa długie rogi niczym u antylopy. Jeśli mogę spytać... jak ci się pojawiły?
Lew westchnął z zastanowieniem, po czym spojrzał na mnie. Miałam pysk pełen powagi i zrozumienia gotowy do wysłuchania samca.



Skaza?


Jakaś ciekawa konwersacja między tym dwojgiem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz