- Siema Rodrigo ... co znowu gorszy dzień ?
- Każdy dzień jest zły ...
- Rod jej już nie ma i nigdy nie będzie, przynajmniej nie cierpi jak my. - szepnąłem
- Co ty możesz wiedzieć ... kochałeś kiedyś ? ... Nie ... miałeś kogoś .. Nie ... Dla ciebie liczy się tylko ślepe odzyskanie wolności .. chcesz wierzyć w coś nieosiągalnego .. jesteś młody jak będziesz w moim wieku zrozumiesz, że marnujesz czas.
- Sprytnie schodzisz z tematu Rod ... jednak ja nigdy nie przestanę wierzyć.
- Cudownie ... bo ja nigdy nie zapomnę o dark i nie przestanę cierpieć - ryknął.
- Chciałem tylko ...
- Pocieszyć .. nie da się ... spadaj Weed i daj mi spokojnie nic nie robić.
- Jesteś beznadziejnym Betą ...
- Nie tobie mnie oceniać ..
Ruszyłem dalej na polowanie ... znalazłem ofiarę a stał się nią piękny Oryks, ruszyłem do ataku.
Goniłem tego szybkiego zwierza kilka minut gdy w końcu, rzuciłem się na niego wbiłem kły w tętnice szyjną a potem cóż odpuściłem. Zwierzę krwawiło obficie, spokojnie czekałem aż opadnie z sił a gdy tak się stało, złamałem kark i zabiłem zdobycz. Wziąłem ją pysk i ciągnąłem po ziemi. Gdy nagle spostrzegłem w oddali Koriannę w objęciach jakiegoś dorosłego dojrzałego lwa. Przez chwilę kopara mi opadła. Wiedziałem, że lubi dużo starszych, nie ukrywała zainteresowania Rodrigo gdy się poznaliśmy. Pozostawiłem zdobycz i ruszyłem w ich stronę, oczywiście gdy już byłem blisko, przestali się przytulać. Zmartwiło mnie bo lew był obcy a znajdował się na naszych terenach. Nie powitałem go zbyt serdecznie gdyż z obnażonymi kłami i głośny porykiwaniem.
Korianna spojrzała na mnie wraz z samcem.
- Co to za jeden i co robi na terenach ... - ryknąłem głośno
Korianna ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz