niedziela, 2 grudnia 2018

Od Korianny C.D Weed

 Pierwszy raz widziałam Weed'a tak wkurzonego. Co prawda, mój ojciec odebrał to źle, więc jednym ruchem łapy sprawił, że Weed wylądował na ziemi, przygnieciony do ziemi.
- Jak śmiesz się tak zwracać do mojej córki!- ryknął ojciec.
- Tato, tato spokojnie, wziął cię za obcego, proszę nie rób mu krzywdy, on jest moim chłopakiem!
 Mój ojciec spojrzał z dezorientacją na Weed'a, który wyglądał tak samo, jak on.
- Kori? To jest twój ojciec?- spytał Weed, robiąc minę totalnego idioty.
- Tak, to mój tata, jak mniemam już zdążyliście się zapoznać, co prawda w nieprzyjemnych okolicznościach.- burknęłam tylko. Mój ojciec zabrał łapę i pomógł Weed'owi wstać.
- Korianna? Czy on nie jest za stary dla ciebie?- zapytał ojciec.
- Nie, jest idealny- odpowiedziałam i przytuliłam się do Weed'a.
- Proszę mi wybaczyć, nie wiedziałem, że jest pan ojcem Korianny.
 Całe szczęście wszystko poszło, jak po maśle. Rozstaliśmy się, machając ojcu na pożegnanie. Cała byłam rozradowana, że spotkałam się z ojcem, z którym dawno się nie widziałam.
- Nie jesteś zły?- zapytałam.
- Na początku kopara mi opadła, gdy cię zobaczyłem w objęciach innego, zagotowało się we mnie, ale skoro on jest twoim tatą, to w porządku- oznajmił Weed. Pocałował mnie w usta. Zrobiło mi się ciepło.
-  A co z Kosmitą?- zapytał.
- Śpi, jak zabity. Ukryłam go w bezpiecznym miejscu, aby Avatarii nie mogła go znaleźć.
- Sprytnie.
- No wiem, bo jestem sprytną samiczką.
 Położyłam się w mieszkaniu Weed'a. Kosmita spał dalej.
- No to, co teraz robimy?
- Czy mogę teraz wrócić do moich obowiązków?- zapytałam.
- Nie, musisz pomóc mi ukrywać Kosmitę, bo sam nie dam rady.
Westchnęłam cicho.
- No dobrze.
- Grzeczna- polizał mnie w policzek.
 Weed wrócił do swoich obowiązków. Zostałam sama.
- No i co teraz mam zrobić z tobą, Kosmito?

Weed?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz