niedziela, 2 grudnia 2018

Od Korianny C.D Weed

 Avatarii była potwornie straszna. Jej głos brzmiał desperacko, a co najgorsze, że Alfa poszła z nim, gdy powiedziała, aby upolował mu nową zwierzynę. Nie byłam na niego zła, ale gdy wrócił, była późna noc. Był zmęczony, jego wzrok dostatecznie dobrze to okazywał. Położył się obok mnie, ziewnął i powiedział mi w skrócie, jakie zadanie mu przyznała Avatari. Opatulił mnie swoim potężnym ciałem, przez co zrobiło mi się ciepło. Otulił swoją łapą moją szyję, polizał mnie w głowę i zasnął. Weed jest kochany.
Następnego dnia rozpoczęłam spacer samotnie, Kosmitę zostawiłam w jaskini, bo zapadł w głęboki sen, że nie sposób go obudzić. Przechodziłam przez tereny łąki, gdy nagle zauważyłam potężną sylwetkę lwa. Zaniepokojona podeszłam bliżej...był w kłębie był wysokości naturalnej do dorosłego lwa, miał piękną czarną grzywę. Na początku myślałam, że to mój kochany Zack- mój były kochanek, który zginął na froncie, jednak blizna, którą nosił samiec na lewym ramieniu utwierdził mnie w przekonaniu, że to nie Zack..tylko... MÓJ OJCIEC! Bez zastanowienia pobiegłam w jego stronę i wtuliłam się w jego grzywę. Ojciec na początku nie rozpoznał mnie, więc powitał mnie głośnym warknięciem.
- Tato, to ja, Korianna!
 Tato na głos mojego imienia, odegnał agresję, a na jego pysku wskoczył uśmiech.
- Kori, córciu, co ty tu robisz?
- Jestem członkinią Stada, to teraz mój dom.
- A jednak uciekłaś-powiedział ojciec, widocznie zadowolony.
- A gdzie mama?
- Ja i twoja matka znaleźliśmy jaskinię niedaleko. Oczywiście zdążyliśmy zauważyć, że tutaj jest jakieś stado, więc nie ryzykowaliśmy podchodzić bliżej.
- Możecie dołączyć, Alfa jest otwarta na nowych członków.
- Wybacz, córciu, ale nie chcemy się nikomu narzucać... poza tym. Korianno, czuję od ciebie innego samca! Jesteś z nim w związku?
 Sama nie wiedziałam, czy powiedzieć mu prawdę. Jednak mój ojciec, to nie Avatari.
- Tak, to mój chłopak, nie martw się!On dba o mnie i kocha mocno, raczej nie pozwoli, aby stała mi się krzywda, jestem w dobrych łapach.
- To dobrze, dobrze cię znów widzieć- Ojciec objął mnie swoją mocarną łapą i przytulił do swojej gęstej miłej grzywy.
Nagle wyczułam obecność Weed'a. To trochę dla niego będzie dziwnym widokiem, że tulę się do obcego mu samca i żeby nie pomyślał sobie Bóg wie co.

Weed?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz