Ten Rodrigo wygląda na przygnębionego
i drażliwego. Dwanaście lat i dziewięć lat we wojsku? No to na
lepszego towarzysza nie mogłam trafić. Zatrzymaliśmy się.
- Nie musisz mnie odprowadzać, poradzę
sobie sama- oznajmiłam- a ty, weteranie odpocznij, bo widać że
psychika u ciebie słaba.
Rodrigo chwilowo spojrzał na mnie
gniewnie, ale potem zmienił wzrok na bardziej łagodny.
- Jeśli niechętnie mnie odprowadzasz,
to mogę poradzić sobie sama.
- Nie, to należy do moich obowiązków,
chodź, dużo miejsc mi zostało, aby ci pokazać
Uniosłam tylko brew, ale pomimo tego
usiedliśmy na chwilę. Rodrigo opowiadał o sobie, a ja siedziałam
i słuchałam go z wyrazem "psychologa" Nie starałam się
nie zaśmiać ani nic.. po prostu tu nic do śmiechu nie było. Jakby
tak spojrzeć, on miał gorzej ode mnie... no i żyje dłużej ode
mnie, prawdopodobnie jest też lwem, który wie, jak to jest spędzić
noc z lwicą, prawdopodobnie ma gdzieś dorosłe dzieci... ale nic
nie mogę stwierdzić. Jego twarz mi nic nie mówi, prócz blizn,
które zadały mu kiedyś ból.
- Powiedzieć ci, co mi pomaga gdy
jestem w takim stanie jak ty?
Rodrigo spojrzał tylko na mnie swoim
sprawnym okiem. Powiedziałabym mu, że sposobem jest objąć kogoś,
ale gdy spojrzałam na niego, moja głowa spoczęłaby na jego klatce
piersiowej- taki był wysoki ode mnie, a po drugie nie wiem, czy to
go coś wzruszy.
- No to chodźmy, Rodrigo, jak mówisz
mamy dużo do zwiedzenia
Rodrigo ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz