- Jestem Naomi- podałam mu łapę i się
uśmiechnęłam. Nie przyjął wesołego powitania, coś go
dręczyło
- Co się stało?- nie odpowiedział i popędził szybkim
krokiem do jaskini w której były trupy, krew i stół operacyjny.
Sowa zleciła z jego ramienia on wyszedł, a sowa wylądowała na moim
grzbiecie i szepnęła.
-Ostatnio coś n...-Sowa nie zdążyła
dokończyć bo na salę wjechała ledwo żywa lwica z wielką rano na
szyi i kulą w nodze, lwica była kremowo-brązowo-biała, sowa
poleciała po Oriona. Sowa nie wracała z Orionem więc się tym
zajęłam. Użyłam swojej mocy i rana zaczęła powoli sama się zszywać, stałam nieruchomo koncentrując się na zaklęciu, jednak
zaklęcie zabierają ze mnie dużo energii w tej chwili do jaskini
wleciała sowa a za nią Orion. Opadłam z sił na nogi ale dalej
używałam mocy, nie poddam się!!ona musi przeżyć!!! Powtarzałam
sobie w myślach. Otworzyłam oczy i z łap zaczęła mi się lać
woda. Z ciała lwicy powoli wyciągała się kula a ostatnie rany zszywały im więcej korzystałam mocy tym więcej wody z łap się
lało potem zamiast wody zaczęła się lać krew....Moja krew...
Skończyłam i przewróciłam się. Sowa patrzyła na mnie pytająco,
a tygrys stał jak wryty. chwilę zamyślony, nagle jakby ocknął się/
- Co to było?-widocznie był pod
wrażeniem....
Orion ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz