czwartek, 22 listopada 2018

Od Korianny Do. Rodrigo


Całe szczęście udało mi się uciec. Teraz dzień po tym, jak zostałam tu przyjęta, dostałam swoje stanowisko i obowiązki. Noc spędziłam ozięble, ponieważ jednak brakuje mi tego dobrego towarzystwa innych kotów podczas snu w tym zapomnianym przez boga miejscu ludzi. Zimno mi było, to odczuwałam na pewno a może to przez stres spowodowany zmianą miejsca? Ale bogom dziękuję, że ten dzień rozpoczął się od radosnego śpiewu ptaków, ciepłych promieni słonecznych oraz orzeźwiającym powietrzem, który ciągnął się od strony gór. Wystawiłam głowę na zewnątrz aby dokładnie obejrzeć okolicę. Była tętniąca życiem. Ziemia była wilgotna po nocnej ulewie, ale to nie był dla mnie problem. Tym owym problemem było pojawienie się zapachu jakiegoś samca! Dużo starszego ode mnie. Korianna spokojnie... Pewnie przyszedł się z tobą zapoznać.. Podacie sobie łapy, przedstawicie się i odejdziecie w swoją stronę - ale tak trudno było mi to wmówić, że to było nie do pojęcia. Czarną grzywę samca zobaczyłam, gdy dotarłam w stronę polany. Siedział, pochylał się nad martwą sarną.. Grubo starszy, umięśniony i okalony gęstą czarną grzywą. Gdyby mu się tak przyjrzeć, można u niego dostrzec pustą dziurę w oczodole. Samiec musiał wiele przeżyć... Zaryzykować spotkanie z nim?

Rodrigo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz