czwartek, 22 listopada 2018

Od Rodrigo C.D Korianny

Samica nie dokończyła swojej myśli tylko jakby zmieniła od razu temat. Ruszyliśmy wgłąb dżungli wiadomo im dalej tym więcej drzew. W pewnej chwili stanąłem i nieco ugiąłem się na łapach.
- Co jest ?
- Ciii ... -szepnąłem i powoli zacząłem się skradać.
Korianna zaciekawiona usiłowała skradać się za mną.
- Stój ! 
Samica niemal natychmiast stanęła jak wryta. 
Głosy które słyszałem były coraz to bardziej wyraźne. Wzbudzały we mnie gniew, nienawiść i złe wspomnienia. Tak, tereny Stada Potępionych Dusz były ludziom nieznane, jednak ostatnio nawet tutaj nie jest bezpiecznie. Nasza granica maleje, a oni wkraczają i pustoszą stado. 
Położyłem się na ziemi spojrzałem na samicę i szepnąłem.
- Wróć na Sawannę znajdź Weed'a i przyślij go do mnie następnie powiadom Avatari, że ludzie znowu są na terenach stada.
- A ty ? 
- Jestem strażnikiem muszę zbadać teren i nie pozwolić im odejść. 
Korianna zniknęła w gąszczu. Ja zaś chodziłem w koło trójki ludzi na bezpieczną odległość. Mieli oni bronie, ale dwoje z nim piły,wycinali drzewa a jeden pilnował. Gdybym był młodszy i sprawny jak kiedyś zaatakowałbym i przegnał intruzów. Teraz jednak najważniejszy był rozsądek, wolałem poczekać na wsparcie młodego wojownika niż lekkomyślnie atakować. Po naprawdę dłuższej chwili Lew ognia znalazł mnie i zaczął oceniać powagę sytuacji. Pewny siebie jak gdyby nigdy nic wyszedł z zza krzaków i zaczął porykiwać zwracając na siebie uwagę. Od razu pilnujący wymierzył i strzelił w jego stronę, ten jednak uniknął strzału. Stałem się niewidzialny i ruszyłem powolnym krokiem w stronę facetów z piłami. Ich zaskoczenie gdy stanąłem za ich plecami ponownie stając się widzialnym i wydałem z siebie ryk który spłoszył zwierzynę, ptactwo co najmniej w promieniu pięciu kilometrów. Odwrócili się w moją stronę a gdy mieli na mnie ruszyć wkoło mnie pojawił się dym,trujący gaz, po pierwsze był tak gęsty, że spokojnie się wycofałem a oni powoli umierali z powoli wdychanej trucizny i braku tlenu. Zerknąłem kantem oka na Weed'a broń człowieka leżała oddalona od niego kilkanaście metrów a on sam płonął żywcem.
Młody samiec spojrzał na mnie po czym uśmiechnął się.
- Powiem Ci dziadku, jesteś niezły nawet pomimo wieku. 
- Zabijanie to moja specjalność, a ty lepiej pilnuj ognia bo zaraz nam się dżungla spali.
Nagle młody Lew dostrzegł Korianne i zaczął się jej przedstawiać słyszałem jak coś mówi, że jest bratem alfy, ma na imię Weed i jakby lekko zwróciła jego uwagę. Powoli zacząłem się oddalać ....

Korianna ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz