Naomi opuściła jaskinię Delgado, ja natomiast zostałam jeszcze chwilę z ni porozmawiać.W międzyczasie wparowała do mnie Korinna informując, że strażnik napotkał ludzi na terenie stada. Bez namysłu kazałam wysłać tam wojownika i się ich pozbyć. Żaden człowiek gdy wejdzie na nasz teren już nie wyjdzie z niego żywy. Wiem, że to bezwzględne ale oni nie traktują nas ani trochę lepiej. Wraz z medykiem udałam się na spacer, gdyż samiec wydawał się przygnębiony i to bardzo. Wiem, że nie może pogodzić się nadal ze zniknięciem Cantary. Opowiedział mi o tym, że jego towarzysz znalazł ciało lwicy partnerki jednego z naszych. Zdawałam sobie sprawę, że wolałby wiedzieć czy jego miłość żyje czy już nie. Usiłowałam go jakoś zagadać jednak mi się to nie udało. Usłyszeliśmy jak ktoś śpiewa i biegiem ruszyliśmy pod drzewo skąd wybrzmiewał dźwięk.
Naomi miała ładny głos więc zabiliśmy brawo. Ona zaś jakby zobaczyła ducha od razu prosiła o dyskrecję gdyż nie lubi się chwalić swoim talentem.
- Dobrze obiecuje, jednak marnujesz talent.
- Tak lepiej ... - szepnęła
- Okey ..
Wraz z Delgado odeszliśmy od drzewa i ruszyliśmy dalej.
****** Cztery Dni Później ******
Spotkałam Naomi podczas patrolowania terenów i zaproponowałam aby mi potowarzyszyła. Jestem alfą i chce mieć dobry kontakt ze stadem, nagle przyleciała jakaś sowa i wylądowała na tygrysicy.
- To mój towarzysz Speech - oznajmiła
- Oki .. moi towarzysze jak zawsze gdzieś rozrabiają.
- Jacy towarzysze ?
- Simon i Pedro .. dobrana z nich para surykatka i guziec. - zaśmiałam się na samą myśl o nich.
Naomi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz