Gdy tylko weszłam do jego jaskini, to
aż widok zabrał mi dech... Pomieszczenie pełne zwierzęcych
czaszek i posłanie... Powiedział, że gdybym coś chciała to mogę
go znaleźć tutaj. Ja jednak wolałam tamto miejsce naszego
spotkania. Nie chciałam być niegrzeczna więc nie rozglądałam się
zbytnio. Posłałam mu miły uśmiech.
- No to co teraz? - Zapytałam
Rodrigo siedział przez chwilę,
milcząc aż nagle odpowiedział.
- Wracaj do swoich obowiązków
- No dobrze, milo było Cię poznać,
Rodrigo. Będę czasem wpadać, by sprawdzić co u ciebie słychać.
Byłam pewna, że Rodrigo nie potrzebuje mojej troski, ale polubiłam
tego faceta, mimo że jest grubo starszy ode mnie. Po wykonaniu
obowiązków, jakie zarzuciła mi przywództwo... Było późne
popołudnie kiedy spotkałam Weed 'a.
- Jak tam, Kori?
- Ładne zdrobnienie.
Samiec uśmiechnął się pod nosem.
- Idziemy się przejść? Zapoznam Cię
z innymi.
- Niezły pomysł - powiedziałam -
chodźmy, weźmiemy ze sobą Rodrigo?
- Rodrigo juz jest stary i zmęczony
przechadzkami, pozwól ze pójdziemy bez niego.
No dobrze. Pomyślałam. Może
rzeczywiście Rodrigo powinien odpocząć ode mnie, bo w końcu
odebrałam mu połowę dnia.
- No to chodźmy
Weed ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz