Avatari zaprosiła mnie na wspólne
patrolowanie terenu w tej chwili na jej głową przeleciał Speech i
wylądował mi na grzbiecie.
- Kto to?
- To Speech, mój towarzysz niedawno
mnie odnalazł-Speech dziobnął mnie lekko w ucho-Przywitaj się tu
możesz mówić
- To dobrze, cześć! Jestem Speech! A
ty?-powiedział Speech
- Jestem Avatari. Opowiedz coś o sobie
Speech
Speech zaczął opowiadać o sobie i
jego historii. Gdy kończył krzaki zaszeleściły a z nich wyskoczył
lew z rudo-brązową sierścią nie posiadający lwiej gęstej grzywę
jak każdy dojrały samiec, lecz na tym miejscu znajdowały się
indiańskie paski a za jego uchem było pióro. W oczy rzuciło mi
się natychmiast że nie miał prawego oka a na nim było zadrapanie.
Na łapach miał bransolety i tatuaże, na końcu ogona zamiast
kłębek sierści płonący płomień. Jego pysk był umorusany,we
krwi a łapa obficie krwawiła.
-Co się stało -spytała wstrząśnięta
Avatari. On nie odpowiedział wysłałam Speecha na patrolowanie
okolicy.
-Podtrzymuj mnie Avatari-powiedziałam
i weszłam do umysłu Speecha dzięki temu mogłam słyszeć i
widzieć to co on. Leciał i nagle zaniemówiłam... pięciu ludzi z
dwóch kosami i dwóch z mieczami a piąty z sępem cięło krzaki i
ruszało w naszą stronę. Wyszłam z umysłu Speecha i kazałam
szybko wracać.
- Ludzie...są na waszym
ternie-powiedziałam
- Ilu ich jest?
- Pięciu idą w naszą stronę
- Wejdźmy w krzaki-zaczęła pchać
Lwa w Stone krzaków pomogłam jej i same weszłyśmy. Zbliżała się
aż dotarli pod krzaki.
- Gdzie ten głupi lew!!! Co
zrobiliście?!-w tej chwili przyleciał Speech jednak niepodzielenie
złapał go sęp. Zaczął mu wyrywać pióra a Speech zaczął
piszczeć. Nie wytrzymałam i rzuciłam się na sępa. Dałam
Speechowi znak by poleciał w krzaki. Najeżyłam się i naprężyłam
a lew, Avatari i Speech serwowali to z krzaków. Rzuciłam się na 2
facetów z mieczem i rozdarta na strzępy a 2 z kosami uciekało
rzuciłam się na nich i zabiłam. Mężczyzna podniósł leżący na
ziemi patyk i zaczął z nim do mnie podchodzić rozpoznałam go był
to mój były trener. Walnął patyki o ziemię trzy razy, wiedziałam
co to znaczy. Położyłam się a on na mnie wsiadł. Ścisnął nogi
w moich biodrach i i wstałam. Co ja robię? Co on sobie myśli?
Zmieniłam się! Zaczęłam skakać i biegać w kółko użyłam
szybkości a on nie spadł tak jak ostatnio tylko uderzył mnie
patyki em w głowę a z niej zaczęła lecieć krew. Wreszcie
rzuciłam się niespodziewanie na plecy a on spadł. Skoczyłam na
niego i rozszarpałam go, nie wiedziałam co robiłam nagle jakby to
nie byłam ja z krzaków wyszła Avatari i zaczęła coś mówić,
nie zdążyła dojść do połowy zdania bo na nią ryknęłam i
rzuciłam się. Zadrapałam ją tylko raz w nogę lecz ta natychmiast
się zagoiła, zaś ona mi zadała szesnaście obwarzeń i zaczęłam
być wściekła Spech poleciał do mnie i zaczął uspokajać
zadrapałam go w lewe skrzydło i zaczęłam wracać do siebie.
- Co się stało? Speech!!!-krzyknęłam
- Dostałaś furii-powiedziała Avatari
- Ach tej, bardzo przepraszam zawsze
tak reaguje gdy widzę Godryka- powiedziałam smutno
- Godryka?
- Tak mojego trenera
- Ach ale uratowałaś stado przed
końcem bo gdybyś nie skoczyła na dwóch uciekających oni donieśli
by innym.
- To i tak moja wina bo wyskoczyłam z
krzaka. Jestem do niczego.
- Wcale nie ja podobnie walczę jak
widzę ludzi też mam takie napady furii -wystraszyłam się gdy z
krzaków zaczął wychodzić lew
- A Naomi to Weed- powiedziała Avatari
- Avatari gdzie Speech?!- rozglądałam
się i zobaczyłam leżącego ze złamanym skrzydłem
- O mój boże Speech tak cię
przepraszam-dałam mu wejść na mój grzbiet-do kogo najbliżej?
Avatari
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz