piątek, 23 listopada 2018

Od Weed'a C.D Korianny

Odprowadziłem Korianne pod samą jaskinie aby mieć pewność, że już jej nikt nie zaczepi. Nie spodziewałem się gestu jaki wykonała w moją stronę. Pocałunek w policzek, był czymś innym, przyjemnym, wiadomo nie był pierwszy, ale wyjątkowy na pewno. Odszedłem w swoją stronę udałem się jeszcze na wysoką górę i chwile gapiłem w gwiazdy. Poczułem zmęczenie ale byłem zbyt leniwy aby wracać do swojej jaskini. Nie zajęło mi dużo czasu rozmyślanie nad lepszym jutrem gdyż moje powieki stały się strasznie ciężkie i zasnąłem. Obudziły mnie promienie wschodzącego słońca, ziewnąłem i przeciągnąłem się po czym ruszyłem w stronę jaskini alfy przyjąć nowe zadania. Po drodze upolowałem jakiegoś sporego gryzonia i napiłem się wody aby mieć siłę na kolejny dzień.
Wszedłem do jaskini.
- Avatari !
- Jestem .. poczekaj już idę.
Usiadłem w wejściu i gapiłem się na mysz biegającą pomiędzy moimi łapami, już miałem ją zgnieść, ale samica zjawiła się tuż przed moimi nosem.
- To co dzisiaj mam do roboty ?
- Masz za zadnie udać się za tereny stada poszukać nowych terenów, jeśli będą tam ludzie zabić ! 
Skinąłem głową, szykowała się niebezpieczna wyprawa ale, stado się rozrastało, ludzie wkraczali na nasze tereny i koniecznie trzeba było powiększyć obszar. 
Gdy maszerowałem na drodze stanęła mi Korianna ... chciała mi pomóc. 
- Doceniam twoje intencje ale, to zbyt niebezpieczne abym Cię ciągnął ze sobą. Jednak jest jedna rzecz jaką możesz dla mnie zrobić.
- Co takiego ?
- Znaleźć mojego Gryfa Drapka i się nim zająć, może Ciebie bardziej polubi - zaśmiałem się 
- Nie ! wolę iść z tobą ...
- Mała idę szukać nowych terenów, mogę napotkać masę uzbrojonych po zęby ludzi, nie chcę Cię narażać. 
- Powinnam iść z tobą ... pomogę Ci.
- Nie musisz.
- A jak zginiesz, ktoś będzie musiał poinformować stado ...
- Dobra ruszajmy - mruknąłem 
Udałem się w nieznaną stronę dżungli, nie śpieszyłem się ale wąskim przesmykiem dzicz zmieniała się w piękny las. Patrolowałem teren ca całe szczęście nie wyczułem ludzi powoli zacząłem oznaczać nowe miejsce. Był to duży obszar lasu który wydawał się bezpieczny więc zajęło nam to trochę czasu, szedłem wzdłuż strumienia które doprowadziło nas do rzeki idąc dalej i ogarniając teren udało się nam wrócić na bagna. Zacząłem więc iść w stronę wulkanu, wspinałem się i dotarłem na drogę prowadzącą do pola bitwy również wziąłem ją w posiadanie stada. odkrywałem kilka nowych miejsc na przy wulkanie nie gardziłem ani jednym kawałkiem ziemi. Co dziwne Korianna mi nie przeszkadzała, nawet jakoś bardzo mnie nie zagadywała, więc mogłem wykonywać spokojnie zadanie. Gdy wracaliśmy ...


Korianna? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz