Wszedłem do jaskini.
- Avatari !
- Jestem .. poczekaj już idę.
Usiadłem w wejściu i gapiłem się na mysz biegającą pomiędzy moimi łapami, już miałem ją zgnieść, ale samica zjawiła się tuż przed moimi nosem.
- To co dzisiaj mam do roboty ?
- Masz za zadnie udać się za tereny stada poszukać nowych terenów, jeśli będą tam ludzie zabić !
Skinąłem głową, szykowała się niebezpieczna wyprawa ale, stado się rozrastało, ludzie wkraczali na nasze tereny i koniecznie trzeba było powiększyć obszar.
Gdy maszerowałem na drodze stanęła mi Korianna ... chciała mi pomóc.
- Doceniam twoje intencje ale, to zbyt niebezpieczne abym Cię ciągnął ze sobą. Jednak jest jedna rzecz jaką możesz dla mnie zrobić.
- Co takiego ?
- Znaleźć mojego Gryfa Drapka i się nim zająć, może Ciebie bardziej polubi - zaśmiałem się
- Nie ! wolę iść z tobą ...
- Mała idę szukać nowych terenów, mogę napotkać masę uzbrojonych po zęby ludzi, nie chcę Cię narażać.
- Powinnam iść z tobą ... pomogę Ci.
- Nie musisz.
- A jak zginiesz, ktoś będzie musiał poinformować stado ...
- Dobra ruszajmy - mruknąłem
Udałem się w nieznaną stronę dżungli, nie śpieszyłem się ale wąskim przesmykiem dzicz zmieniała się w piękny las. Patrolowałem teren ca całe szczęście nie wyczułem ludzi powoli zacząłem oznaczać nowe miejsce. Był to duży obszar lasu który wydawał się bezpieczny więc zajęło nam to trochę czasu, szedłem wzdłuż strumienia które doprowadziło nas do rzeki idąc dalej i ogarniając teren udało się nam wrócić na bagna. Zacząłem więc iść w stronę wulkanu, wspinałem się i dotarłem na drogę prowadzącą do pola bitwy również wziąłem ją w posiadanie stada. odkrywałem kilka nowych miejsc na przy wulkanie nie gardziłem ani jednym kawałkiem ziemi. Co dziwne Korianna mi nie przeszkadzała, nawet jakoś bardzo mnie nie zagadywała, więc mogłem wykonywać spokojnie zadanie. Gdy wracaliśmy ...
Korianna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz