piątek, 23 listopada 2018

Od Weed'a C.D Korianny

Korianna wydawała się być nieco zaniepokojona. Szliśmy wąwozem było ciemno ale mój płomyk na ogonie nieco rozjaśniał otoczenie. Nagle zjawił się jakiś obcy lew będący bezczelny dla mojej towarzyszki. Chciałem go nauczyć kultury ale młoda lwica mnie powstrzymała. Samiec zaczął się oddalać od nas, spojrzałem jeszcze na niego dla pewności a gdy odwróciłem wzrok ten wydał z siebie gardłowy ryk. Ziemia zaczęła lekko drgać Korianna spojrzała na mnie pytająco. 
- Szybko ! 
Ruszyłem biegiem przed siebie a lwica za mną, obejrzałem się za siebie, ten idiota spłoszył gnu które wystraszone biegły prosto na nas, Ściany kanionu były wysokie i niezbyt sprzyjały szybkiej wspinaczce. Ciężko było mi coś wymyślić, widziałem jak samica traci siły po kolejnym kilometrze biegu.
- Padnij !! - wrzasnąłem. i podciąłem jej łapę, ta się wywaliła na ziemię a ja osłoniłem ją swoim ciałem kładąc się na jej grzbiet. Samica była w szoku nie wiedziała co tu się dzieję.
- Zamknij oczy - wycedziłem przez kły.
Kolejne antylopy przebiegały, nie każda była na tyle miła by mnie przeskoczyć. Nie wiem ile to trwało ale długo, czułem coraz to więcej kopnięć które zdawały się nie mieć końca. Po dłuższym czasie w końcu całe stado przebiegło. 
- Możesz już otworzyć oczy - mruknąłem i stanąłem obok niej otrzepując piach z siebie. Zakasłałem kilkakrotnie a gdy kłęby kurzu opadły stał za nami szczerzący się obcy samiec. 
Tym razem już nie zamierzałem być miły, nie słuchając towarzyszki zacząłem toczyć z nim krwawy bój. byłem zły i postanowiłem użyć battouga. Z lwa nic nie zostało tylko strzępki. Otrzepałem się z jego krwi i spojrzałem na jego zwłoki. Po czym powiedziałem jakby do niego ale sam do siebie. 
- Potrafie wybaczać i jestem miłosierny, jednak taka kanalia nie znajdzie miejsca ani w wojsku ani w szeregach stada ... oczyściłem teren z syfu. Po tych słowach spojrzałem na samicę. Wydawała się być zmieszana patrząc na mnie.
- Pora abym Cię odprowadził. 
Ruszyłem wzdłuż kanionu szukając wyjścia a gdy je znalazłem skierowałem się do dżungli. Po kilki minutach byliśmy już przed jej jaskinią.
- Do zobaczenia ... -mruknąłem 
Nic mi nie odpowiedziała, gdy zacząłem odchodzić, postanowiła mnie jednak jeszcze na chwilę zatrzymać. popatrzyłem na nią pytająco i czekałem co mi powie.

Korianna ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz