sobota, 1 grudnia 2018

Od Korianny cd Weed

 Weed coś ukrywał. Wiedziałam to i niestety...czułam. Weed ukrywał i widocznie nie zamierzał się przyznawać co. Pora wykorzystać twój spryt, Korianno. Weed był zmęczony, jego czujność była osłabiona, ale jeszcze miał się na baczności. Przemknęłam szybko obok niego i ujrzałam śmierdzące zawiniątko.
- Co...
Weed zaczął mi wyjaśniać, co się wydarzyło. Ludzie chcieli zabić małego szkraba i dlatego ten nóż w jego grzbiecie. Ludzie są bezduszni nawet dla dzieci. Podeszłam do Weed'a i przyjrzałam się narzędziu tkwiącemu w ciele Weed'a.
- Weed? Ufasz mi?
- Tak, ale...ROOOAR!- ryknął z bólu, Weed. Szybko zakryłam krwawiącą ranę kawałkiem czystego płótna, które było owinięte dziecko.- Już jest ok...
- Nie uważasz, że to powinien był zrobić medyk?- spytał, krzywiąc się z bólu. Spojrzałam na niego namiętnie.
- Podziękujesz mi później.
- Kori, zrób coś z tym dzieckiem, bo zaraz przez płacz mi uszy pękną!
- Mały jest głodny- burknęłam
- Jak? Dawałem mu mięso i nie chciał.
 Pokręciłam głową.
- Chodziło mi o mleko matki, a nawet jakby zjadł to surowe mięso, to i tak zaszkodziłbyś mu tym, jest mały i jego organizm nie jest przystosowany do trawienia surowego mięsa.
- Kori... jesteś młoda, dojrzała... proszę daj mu swoje mleko.
 Zalałam się rumieńcem.
- Nie jestem jego matką, mój... miałabym mleko, gdybym miała swoje...
- Wiem, ale ucisz go proszę!
Co miałam zrobić? Mój organizm nie pobudził mnie do wytwarzania pokarmu, więc czym miałabym go nakarmić... Cholera...
- Proszę ucisz go.
Westchnęłam cicho. Próbowałam wiele sposobów, ale żaden nie pomógł. W końcu załamana tak samo, jak Weed pod moją nieuwagę, młody przyssał się do mojej piersi. Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę... w końcu się uciszył, ale nie na długo, gdy dziecko przekona się, że to było niepotrzebne.
- Uciszyłam go...
- Bogu Dzięki- Weed opadł i westchnął ciężko.

Weed?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz