sobota, 1 grudnia 2018

Od Oriona C.D Naomi

   Zajęty dalszym operacjom, Naomi leżała i spała.. jej towarzysz kręcił się obok mojej Dandelion. Jak mu tam? Speech... Dandelion widocznie lubiła z nim rozmawiać, ale dawała swoją postawą ciała do zrozumienia, żeby Speech nie oczekiwał od niej niczego innego, jak przyjacielskiej konwersacji.
Jednak nie miałem czasu, aby zajmować się pogaduszkami ptaków... pacjenci czekali. Gdy ostatnia pacjentka została zoperowana i wzięta pod kroplówkę, usadowiłem się pod legowiskiem Dandelion w celu krótkiego odpoczynku... miałem mózg i nerwy w strzępach, praktycznie długo nie spałem... Ułożyłem łeb na łapach i starałem się zasnąć. Bez problemu. Śnił mi się duży (większy ode mnie) samiec jelenia z obficie rozgałęzionym porożem.
Nagle rzuciło się na niego z tuzin dzikich kotów, lecz jeleniowaty pokonywał je w widoczną łatwością... jednych nadziewał na swoje poroża, innych ranił swoimi kopniakami...
- Na pomoc!- krzyczeli. Orion, jesteś przewrażliwiony na punkcie leczenia rannych...
Pognałem przed siebie i sen się zmienił. Leciałem w dół w stronę błękitnej wody, do której wpadłem z głośnym chluśnięciem...
Woda była niewyobrażalnie pełna ryb... nie bały się mnie. Mogłem oddychać pod wodą. Wtedy myślałem, że stałem się jedną z ryb, ale moje łapy porośnięte białą sierścią utwierdziły mnie w przekonaniu, że się mylę. Płynąłem więc, sam nie wiedziałem gdzie...

Naomi?

 P.S Wybacz, ale brak weny. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz