sobota, 1 grudnia 2018

Od Weed'a C.D Korianny

Przystałem na propozycję ślicznotki i zostałem u niej na noc, tym razem byliśmy grzeczni. Co mieliśmy narozrabiać zrobiliśmy wcześniej. Gdy zamknąłem oczy chwilę jeszcze myślałem o tym co miało miejsce w jaskini Delgado. Nie znałem siebie od takiej strony, nigdy tego nie robiłem a jednak obudziła się we mnie wtedy chęć pożądania jej całej. Nigdy nie byłem zakochany, nie zwracałem uwagi na samice a teraz myślałem o niej. Czy to dlatego, że się z nią przespałem ? Nagle po prostu zasnąłem.  Obudziłem się jak co dzień skoro świt i pocałowałem Koriannę
To był miły poranek, pierwszy raz nie był samotny, jednak nie mógł trwać wiecznie.
- To co teraz robimy?  Praca a później ?
- Ja muszę uciekać ... znajdę Cię jak ogarnę wszystko - dałem jej buziaka w policzek i wybiegłem. Nikt nie mógł się dowiedzieć o tym, że coś nas łączy. Dlaczego bo miłość jest siłą ale i słabością. Wpadłem do jaskini alfy.
- Weed, miło Cię widzieć jak zawsze na czas.
- Wiadomo ..
- Widzisz, do naszego stada przybyła Akira, jest ona ...
- Akira ... aaa już wiem jest jak nasz braciszek Kai - nie chciałem dołować siostry wymawiając jego imię.
- Oni mutują na coraz większą skale ... musisz znaleźć laboratorium i puścić je z dymem.
- Tak jest.
Wyruszyłem więc od razu, jednak najpierw zapolowałem na dzika i zjadłem syte śniadanie. Przez chwilę myślałem o Koriannie, ale postanowiłem po prostu wyruszyć bez słowa. Musiałem obejść pole bitwy i wtargnąć na tereny Plemienia Krwawego Wodospadu. Podróż była długa i męcząca, aż łapy bolały. Wspiąłem się na wysokie drzewo i z oddali obserwowałem ludzi. Musiałem chwilę odpocząć, i obmyślić jakiś plan. Słońce chyliło się ku zachodowi. 
"Przepraszam Kori, nie wiem kiedy się spotkamy " - pomyślałem. 
Nastała noc strażnicy wraz ze swoimi podopiecznymi patrolowali obóz. Nic nie przypominało mi budynku gdzie mogłyby się odbywać badania. Zszedłem drzewa i postanowiłem się rozejrzeć. Jednak coś mnie rozproszyło, jakby płacz ludzkiego dziecka. Ruszyłem w stronę innych drzew i tam ujrzałem domek wspiąłem się i wszedłem do środka. Wszędzie była krew a pod płachtą coś się ruszało więc zdjąłem ją gwałtowanie a tam kosmita ! Gapił się na mnie wielkimi niebieskimi oczami. 
Byłem tak zaskoczony, że nie wiedziałem co robić. Dom wyglądał jakby wpadł tu dziki kot zabił ludzi a pozostawił dzieciaka. Po zapachu czułem, że to sprawka Jaguara. Ciekawe czemu przeoczył kosmitę. Dobra moim zadaniem jest odnalezienie laboratorium a nie myślenie o kosmitach. Już miałem odejść gdy ten mały szkrab złapał mnie za nos a ja usiadłem. Złapałem materiał na którym leżał i postanowiłem oddać go ludziom. Jednak dwu nożni dostrzegli mnie gdy schodziłem z drzewa wraz z wyjącym kawałkiem materiału. 
- Odstawiam Cię kosmito i szukam laboratorium - wymruczałam sam do siebie. 
Położyłem wyjący materiał na ziemi i zacząłem uciekać w gąszcz, lekko wyjrzałem.  jednak tego się nie spodziewałem człowiek wyjął ostrze i wziął zamach. Wyskoczyłem jak poparzony złapałem kosmitę za materiał który miał na pupie, nóż wbił się w mój grzbiet i ruszyłem biegiem. Sam nie wiedziałem dokładnie dokąd, ale świst kul towarzyszył mi przez długi czas. 
Gdy wraz z kosmitą byliśmy bezpieczni poczułem, że jestem w czarnej dupie. Po co ja właziłem na to drzewo teraz mam to coś i brak mi serca aby go porzucić bo ryczał. Złapałem go za materiał na pupie i postanowiłem przemycić do stada. Był to najbardziej idiotyczny pomysł na jaki mogłem wpaść. O tyle dobrze,że znalazłem jakiś materiał i mogłem go schować. Specjalnie szedłem takimi drogami aby nie natknąć się na nikogo a gdy byłem w swojej jaskini odetchnąłem z ulgą.
Był środek nocy ale ten kosmita ryczał, śmierdział i się ślinił.
- Zamknij się ! co ty chcesz głodny jesteś, dawałem mięso nie jadłeś ! 
Nagle kto wszedł do mojej jaskini zakryłem kosmitę kocem i schowałem za skałę. 
- Weed .. hallo jesteś ! 
To była Korianna nie odzywałem się była cisza i nagle kosmita zaczął znowu ryczeć. Samica wpadła i ujrzała mnie udającego, że to ja. 
- Weed co ty wyrabiasz ? 
- Ja nic ... 
- Coś ukrywasz .. 
- Kori kochanie, nic .. jest środek nocy jestem zmęczony ...
- Nie było Cię dwa dni ... 
- Miałem misję, i coś mi przeszkodziło jutro ruszam ponownie.
- Masz nóż w grzbiecie .. dziwnie się zachowujesz i coś płacze w twojej jaskini.
- Zapewne szczury pełno ich Tu - mruknąłem.
- Coś śmierdzi !
- To pewnie ja  !! - uśmiechnąłem się 
Nagle Korianna jakimś cudem mnie ominęła i odkryła materiał po czym odskoczyła. 
- Co .. - nie dokończyła.
- Widzisz znalazłem kosmitę i go przyniosłem bo ludzie chcieli go zabić gdy im go pokazałem no to go zabrałem stąd ten nóż ... chciałem go zostawić ale on złapał mnie za nos a potem jak jest sam ryczy, strasznie cuchnie ten biały materiał i on się ślini i nie je mięsa i co ja mam zrobić ?
Miałem tyko odnaleźć laboratorium a mi to nie wyszło bo jest kosmita. Muszę go się pozbyć i dokończyć misję.

Korianna ?


 P.S To będzie towarzysz Weeda, Kosmita 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz